Świeccy, wierzący (sądzę, że niewierzący też) czekają, są spragnieni, potrzebują kontaktu z księdzem, z duszpasterzem. Jak szukający siły wiary u tego, który jest silniejszy od nich.
Będę miał kanalizację! W końcu XXI wiek. To jednak oznacza wykopki. W naszej okolicy trwają już drugi rok. Totalny kataklizm. Mój mistrz felietonista, Boy-Żeleński, prześmiewał się z tego samego już przed osiemdziesięciu laty. Zatem na podwórko wjechały koparki, z nimi ludzie. A z ludźmi ich problemy, pytania, ciekawość kościelnego i księżowskiego świata. Nieskrywana za bardzo, bo to nie u siebie. W takiej sytuacji łatwiej pogadać. O wszystkim. Kto produkuje wino mszalne i gdzie ksiądz kupuje? A co myślę o księdzu X? (znany powszechnie, ale nazwiska zostawmy na boku). A co to są rekolekcje o miłosierdziu? A tamten ksiądz to nigdy nie ma czasu dla ludzi! A spowiedź to tylko byle szybciej, a człowiek czasem potrzebuje więcej powiedzieć niż tylko formułkę. A czy mogą parafianie przyjść do księdza porozmawiać o swoich sprawach? Bo u nas w mieście (sporo odległym, firma nie stąd) nie da rady. Odpowiadałem, jak umiałem. Następne pytanie przerywało czasem mój wywód – widocznie rozmówcy odbierali go jako nie na temat. Tłumaczyłem księży z miejskiej parafii, że zajęcia mają tyle (a zwykle mają), iż na indywidualne kontakty i rozmowy jest czasu zbyt mało. A kolęda? Mój Boże, toż to i mój problem. Z „kropienia” uczynić istotnie odwiedziny. Ale to usiłowanie zrobienia kwadratowego koła. I temat na długi artykuł, a nie na rozmowę przy rurze i koparce. Jedno z tego wszystkiego przebijało, i sama rozmowa, i poruszane tematy – świeccy, wierzący (sądzę, że niewierzący bardziej i równocześnie bardziej skrycie) czekają, są spragnieni, potrzebują kontaktu z księdzem, z duszpasterzem. Swoim, miejscowym – jak dzieci z ojcem. Jak szukający siły wiary u tego, który jest silniejszy od nich. Jak wędrowcy w nieznanym i niepewnym świecie z przewodnikiem. W końcu usłyszałem: „Ksiądz o tylu sprawach pisze, niech ksiądz napisze i o tym”. Spełniam więc tę prośbę, bo wiem, że dotyczy ona żywotnej sprawy Kościoła – a zatem i człowieka. Bo „człowiek jest drogą Kościoła” – przypomniał w pierwszej encyklice swego pontyfikatu bł. Jan Paweł II. Przed nami Rok Wiary. Trochę się obawiam, by nie został przygnieciony tonami programów, konspektów, plakatów. By nie została przesłonięta wiara jako osobista odpowiedź człowieka dawana Bogu (tak to definiuje katechizm Kościoła). Mocni w wierze powinni mieć czas dla szukających wiary. A rozmowa nie może się zaczynać od tematu o unii hipostatycznej, lepiej wrócić do pytania o mszalne wino. Jasne, to tylko pierwszy szczebel wspinania się po drabinie wiary.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak