Hołownia o likwidacji Religia.tv, nowej książce i planach na przyszłość.
Wojciech Teister: Co dla Pana jest najważniejsze w Religia.tv? Najbliższe sercu?
Szymon Hołownia: Wszystko. Prywatnie cieszę się z tego, że udało nam się zbudować kanał, który sam chętnie oglądam, który rozwija moje chrześcijaństwo. Wielką wartością są dla mnie filmy dokumentalne poświęcone różnym aspektom życia religijnego i społecznego, kupujemy je od Brazylii po Hongkong, sporo sami wyprodukowaliśmy (np. serię kilkudziesięciu filmów o pracy polskich misjonarzy - "Szaleńcy Pana Boga"), zaryzykuję tezę, że dysponujemy najlepszym wyborem dokumentów w Polsce. Olbrzymią wartość mają dla mnie programy stricte edukacyjne - "Archiwum X Kościoła", "Skalpel i dusza", "Lekcja religii" czy "Biblijna lekcja religii", to antidotum na deficyty wiedzy odpowiadające w dużej mierze za kłopoty z jakimi boryka się dziś polski Kościół. Nasz kanał jest również miejscem w którym przekonujemy, że o wierze można rozmawiać a nie tylko ją w skrytości ducha bądź raz w tygodniu wyznawać, że nie jest tak, że jedyne o czym można z pasją debatować to polityka i bieżące spory. Dowodzi tego codzienna wieczorna "Rozmównica" gdzie na żywo można podyskutować z mądrym duchownym, ja też próbowałem to pokazać w "Ludziach na walizkach", "Między sklepami" czy "Bogu w wielkim mieście".
Religia.tv wprowadziła nową jakość do przestrzeni medialnej w Polsce. Stacja prowadzi spokojny przekaz, pogłębiający treści teologiczne. Silny akcent pada na zagadnienia ekumeniczne i międzyreligijne. Wielu to przyciąga. Z drugiej strony dzieje się to niekiedy kosztem komentowania bieżących, palących wydarzeń, takich jak kwestia ochrony życia czy zagadnienia bioetyczne. Taki przynajmniej zarzut pod adresem twórców kilka razy usłyszałem. Niektórzy uważają, że stacja religijna w grupie TVNu mogła funkcjonować o tyle, o ile nie wkraczała w te problemy. Coś za coś?
To bzdurny zarzut, tak się składa, że ramówkę naszej stacji najchętniej komentowali ci, którzy w ogóle nas nie oglądali. W wymienionych wyżej programach mojego autorstwa (z wyjątkiem "Ludzi na walizkach") nie rozmawialiśmy o niczym innym, niż o bieżących sprawach. Często pojawiały się też w "Rozmównicy". To, że ilość publicystyki będzie u nas mniejsza niż religijnej edukacji było jednak świadomą decyzją. Od publicystyki świat dzisiaj aż kipi. Znacznie większą wartość ma więc dla mnie jeden odcinek "Skalpela i duszy", gdzie na spokojnie przedstawiamy katolickie argumenty w kwestii in vitro, wysłuchując też zdania drugiej strony i wskazując jaki mamy z nim kłopot, niż kolejna sesja pokrzykiwania na siebie przedstawicieli dwóch obozów, z którego kompletnie nic nie wynika, może poza chwilowym skokiem ciśnienia, od którego część widzów, a z pewnością moich kolegów po fachu zdążyła się już jak widzę uzależnić. Powtórzę - dziś na rynku brakuje wiedzy, nie opinii. I my tej wiedzy dostarczaliśmy. O czym przekonywali nas choćby bardzo często wykorzystujący nasze programy w swojej pracy (i nieustannie proszący o więcej) katecheci.
Jasne, brak wrzasków sprawiał że stawiano nam zarzuty, iż jesteśmy "letni", nie "składamy świadectwa", zdarzały się nawet formułowane w postaci donosu do naszych szefów propozycje, by zrobić na przykład program, w którym przez pół godziny na ekranie pokazywać się będzie jakiegoś polityka lewicy, a ludzie dzwoniąc będą się modlić, by się nawrócił. Ja też chętnie pomodlę się za niego, ale mam też wrażenie, że w kontaktach ze współczesnym, bardzo trudnym i wymagającym światem, oprócz mówienia ludziom o Bogu trzeba się też uczyć mówić o Nim z ludźmi. To wymaga znacznie większej pracy, słuchając głosów krytycznych miałem czasem wrażenie, że nasz kanał najbardziej drażnił tych, którzy woleli iść na skróty.
Można komentować codzienne życie w Polsce, z perspektywy Ewangelii i nie zostać oblepiony politycznymi etykietkami?
To bardzo trudne. Żyjemy w paranoicznych czasach, w których nawet jeśli ktoś jasno deklaruje swoją apolityczność, i tak zostanie wmontowany w jakiś kontekst na podstawie domysłów o jego kolegach oraz spiskowych teorii. W chorym świecie wojny polsko - polskiej, ludzie bez emblematów nie mają łatwego życia, wszędzie są obcy. Dziś zanim ludzie zdążą naprawdę się spotkać najpierw wymieiają wizytówki: przyjaciel Tuska albo wróg Rydzyka, względnie vice versa. Jeden jest Pawła, drugi Apollosa, trzeci Kefasa. Minął czas wielkich schizm, ale w naszej lokalnej, polskiej skali, Kościół dzieli się na naszych oczach zamiast szukać jedności. Głęboko wierzyłem, że Kościół pozostanie oazą na sztabowych mapach, niestety - czego dowodzą ostatnie wydarzenia - tak się nie dzieje. Mieszanie Kościoła i polityki to oczywiste sprzeniewierzenie się Ewangelii, pokazującej Jezusa, który nie pozwolił wpisać się choćby w stronnictwo zelotów, pobożnych ludzi walczących o niepodległość polityczną Izraela. Mistrz twardo stał z boku. Aplikowanie politycznych rozgraniczeń do Królestwa Bożego jest zamachem na powszechność Kościoła.
Ma Pan żal do hierarchów, o to, że nie otrzymaliście z ich strony wsparcia?
Mam żal, bo konsekwencja i entuzjazm z jakim wspierają TV Trwam pozwalał nam mieć nadzieję, że i o nas, pracujących w innym zakątku sceny, ale też w oczywisty sposób dla dobra Kościoła, któryś z biskupów powie kiedyś dobre słowo. Ba, wystarczyłoby nam, gdyby przestali mówić o nas źle, odcinając się od nas i traktując z podejrzliwością. Pisałem już o tym na swoim blogu na stronie religia.tv, tu powtórzę - nie mam pretensji do tych biskupów, którym zwyczajnie nie odpowiadaliśmy, bo mają inny gust (były próby szukania na nas "haków", dowodzenia że atakujemy Kościół, nikt nam tego nie dowiódł, i nie mogł, bo myśmy Kościoła de facto bronili). Bolesną lekcją była jednak dla mnie postawa tych, którzy nieoficjalnie mówili że nic do nas nie mają, ale zarzekali się, że nigdy nie udzielą nam nawet pięciu sekund wypowiedzi, bo boją się, co to na to powie ojciec Rydzyk oraz ich współbracia w Episkopacie. Widok zalęknionego pasterza wprowadza w stadzie niepokój.
Już można znaleźć spiskowe komentarze, że likwidacja Religia.tv to odwet za postawienie się Szymona Hołowni Tomaszowi Lisowi. Jakiś komentarz dla spiskowców?
Jasne. A może zamknięcie religia.tv to efekt spisku ufoludków, które czuły się dotknięte dwoma naszymi programami, w których wyśmiewaliśmy teorie Ericha von Danikena? Poważnie - podziwiam ludzi, którzy zamiast dowiedzieć się czegoś nowego o świecie, mają tyle czasu by z przemielonych już dziesięć razy składników lepić niestrawne dania.
Gdzie od stycznia 2013 będzie można spotkać Szymona Hołownię? Ma Pan już jakieś konkretne plany, propozycje?
Za miesiąc ukaże się moja nowa książka, "Last minute. 24 h chrześcijaństwa na świecie", przejechałem pół świata gadając z moimi braćmi i siostrami, a teraz pewnie przejadę pół Polski dzieląc się wrażeniami i myślami z tych spotkań. Mam tezę, że tylko otwarcie się na powszechność Kościoła może uchronić nas przed śmiercią z uduszenia (przez coraz gęstszą atmosferę albo współbraci). Mam też w zanadrzu niespodziankę, mój własny projekt, który może się komuś przyda w drodze do Tego, który jest dla mnie najważniejszy, jest sensem mojego życia i całej mojej pracy. Pogodziłem się już z myślą, że pewnie nigdy w życiu nie zrobię niczego wybitnego. Jeśli uda mi się zamiast tego zrobić kilka rzeczy po prostu pożytecznych - umrę szczęśliwy.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!
Wojciech Teister