Czytając opis stworzenia kobiety, ciśnie się na usta podziw dla literackiego kunsztu i pieczołowitości biblijnego autora, który włączył w ten tekst całą gamę pełnych treści symboli i obrazów.
Najpierw niezwykle dynamiczna scena parady zwierząt, które otrzymują imiona. Nazwać znaczyło w tamtym świecie być panem, ale i opiekunem tego, czemu nadało się imię. Jednakże świat zwierząt nie jest równy w godności człowiekowi, stąd Adam wciąż jest samotny, ale i bezradny. Potrzebuje pomocy. I wtedy przychodzi sen, inny niż naturalny, dziś powiedzielibyśmy: medyczna narkoza, farmakologiczna śpiączka. Bóg staje się stwórcą-chirurgiem, tworzącym z Adamowego żebra kobietę. Ta, przedstawiona Adamowi, spotyka się z okrzykiem zachwytu i aprobaty: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała”. Te słowa to znane pierwszym czytelnikom Księgi Rodzaju stare przysłowie, potwierdzające przynależność do tej samej rodziny lub plemienia. A potem Adam nadaje imię, ale robi to zupełnie inaczej niż w przypadku zwierząt. Ona wszak nie jest utworzona z gleby, jak zwierzęta. Ona ma to samo ciało i coś jeszcze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Zbigniew Niemirski