Kiedyś pani Stasia powiedziała: „Wie ksiądz, modlę się, żeby Pan Bóg najpierw zabrał Jurka, a potem mnie”. I tak się stało.
Jurek był jej dorosłym synem z zespołem Downa. Pomimo tego, że miała dobrą, kochającą rodzinę, bała się o jego los. Jak wszyscy rodzice niepełnosprawnych dzieci, kiedy myślą o swojej starości. Pani Stasia tak jak chciała, najpierw pożegnała Jurka, a niedługo sama odeszła spokojna. Ksiądz Henryk Bardosz, przewodniczący Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Modlitwa i Czyn” w Zabrzu dokładnie pamięta tę rozmowę. Z takich właśnie rozmów wyrósł pomysł na wybudowanie tego domu. Dla osób niepełnosprawnych, które po śmierci najbliższych zdane są na pomoc sąsiadów lub zamieszkanie w domu pomocy społecznej, co w ich przypadku nie jest konieczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Mira Fiutak