Na jakiej podstawie osoby nie znające nikogo z uczniów, rodziców i nauczycieli, wypowiadają się o nich jako osobach niedojrzałych? Bo żeby stwierdzić ich niedojrzałość, trzeba najpierw zrobić założenie, że tam doszło do czegoś złego.
W sprawie otrzęsin w salezjańskiej szkole w Lubinie tak wiele słów już padło. Tak wielu "ekspertów" się wypowiedziało. Wśród tych "ekspertów" można znaleźć m.in. panów Terlikowskiego i Hołownię (których teksty zresztą lubię czytać).
Chcę zwrócić uwagę na kilka spraw po przeczytaniu wypowiedzi Terlikowskiego (na Frondzie) i Hołowni (na wiara.pl). Obaj panowie wzięli się za "obronę" ks. Marcina, ale nie zauważyli, że i oni go atakują. Bo co to za obrona w stylu: "To nie pedofilia, tylko głupota, brak rozsądku, naiwność, itp..."? Czy któryś z panów dziennikarzy zadał sobie trud sprawdzenia jaki jest początek "narracji" o otrzęsinach? Czy poczują się głupio, jeśli się dowiedzą, że narrację utworzyła pani, która nie jest rodzicem dziecka z gimnazjum? Że jest to osoba, która chce się zemścić, opowiadając kłamstwo w lokalnej telewizji? A kto poszpera mocniej, dowie się innych szczegółów...
Druga sprawa. Na jakiej podstawie osoby nie znające nikogo z uczniów, rodziców i nauczycieli, wypowiadają się o nich jako osobach niedojrzałych? Bo żeby stwierdzić ich niedojrzałość, trzeba najpierw zrobić założenie, że tam doszło do czegoś złego. Tak np. pan Terlikowski napomknął o sprawie "znieważania" dziewcząt (kobiet) - że sobie nie wyobraża, że mógłby zrobić coś takiego swojej córce i żonie. A od kiedy to relacje między p. Terlikowskim a jego córką są wzorcem dla wszystkich innych?! Na jakiej podstawie eksperci psycholodzy wypowiadają się na temat niedojrzałości rodziców, którzy "pozwalają" na takie zabawy i "nie widzą w tym nic złego"?
Takie lewackie myślenie, że jakiś pseudoekspert-autorytet wie lepiej niż rodzic. A przecież część rodziców dzieci była na tym wyjeździe... Bo kluczem do zrozumienia jest "atmosfera" panująca w tej konkretnej szkole pomiędzy uczniami, rodzicami, nauczycielami i księdzem... A tu nagle jacyś "eksperci" wleźli z butami w czyjąś, w pewien sposób, intymność...
Oczyśćcie swój umysł, eksperci. Pozwólcie społeczności gimnazjum mieć swoją prywatność. Czy to coś dziwnego, że w tej niewielkiej szkole istnieje coś, co przypomina klimat rodzinny? Że potraktowali wyjazd jako coś "rodzinnego", bo przecież wielu z nich zna się z płaszczyzny pozaszkolnej? Zazdrościcie im?
Wśród innych wątków, które można jeszcze poruszyć, chwycę tylko jeden. Że zachowanie Marcina "uwłacza stanowi kapłana", było nieprzyzwoite, nie powinien był dawać się "lizać" (tak na marginesie - jednym z kluczowych elementów "narracji otrzęsinowej" jest element lizania, który NIE MIAŁ W OGÓLE MIEJSCA, proszę posłuchać naocznych świadków, czyli m.in. samych dzieci!!!).
W czwartek, gdy wybuchła cała afera, w kościołach czytano akurat fragment Ewangelii wg św. Łukasza o spotkaniu Jezusa z jawnogrzesznicą (Łk 7, 36-50).
Ależ obleśny ten Jezus! Pozwolił całować się po nogach. Jakże zgorszony był faryzeusz - przecież kobieta nie może w publicznym miejscu dotykać mężczyzny (w ich kręgu kulturowym), a Jezus pozwala, żeby Go dotykała publiczna grzesznica! Dlaczego to zrobił? A może tym zachowaniem zgorszył wielu, nie przystoi tak się zachowywać SYNOWI BOŻEMU, to uwłacza Jego godności... Może to przeszkodziło wielu osobom uwierzyć w Jezusa. Gdyby się nie pozwolił dotknąć, oni by poszli za Jezusem. A tak... zgorszeni odeszli od obleśnego, nieprzyzwoitego Jezusa...
Gadanie, że ks. Marcin znieważył stan kapłański i niszczy obraz Kościoła, jest przewrotne. Nic nie znieważył, a kto zna Marcina, wie jak dobrym jest księdzem. I to on jest niszczony, poniżany jako członek Kościoła. Również przez tych, którzy piszą o jego rzekomej głupocie czy naiwności.
Tak naprawdę i pan Terlikowski, i pan Hołownia opowiadają tę samą "narrację" co stacje telewizyjne oraz radiowe. Zamienili tylko wątek "pedofilii" na "głupotę księdza", ale opowiadają nadal bzdury. Bo włączyli się w kłamliwą narrację... a tu głupoty ani pedofilii nie było.
Warto w tym miejscu przytoczyć zdanie J. Kuźniara (dziennikarz TVN), który po przykrych zajściach nagonki medialnej napisał: "Blask odbity od krzywdy drugiego człowieka jest żałosny".
Blask i "wieniec chwały" komentatorów Terlikowskiego i Hołowni jest żałosny, bo odbity od krzywdy ks. Marcina.
Mk 10, 13-16. "Przyprowadzano do Jezusa dzieci, aby je dotknął. Uczniowie zaczęli je strofować. Gdy Jezus to zauważył, oburzył się i rzekł im: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie zabraniajcie im, bo do takich należy królestwo Boże. O tak, oświadczam wam: kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego". Potem obejmował je ramieniem i błogosławił, kładąc na nie ręce".
Dużo mówi ten tekst, naprawdę dużo. Warto nad nim dłużej porozmyślać w ciszy...
I dalsza część fragmentu Ewangelii, jaki podałem na początku: "A potem i On obchodził miasta i wsie, nauczał publicznie i rozgłaszał wiadomość o królestwie Boga. Przy Nim było Dwunastu, a także niektóre wyleczone ze złych duchów i z chorób kobiety: Maria, nazywana Magdaleną, z której wyszło siedmiu demonów, Joanna, żona Chuzy, Herodowego zarządcy, Zuzanna i wiele innych. Troszczyły się one o nich ze swoich zasobów".
No właśnie. Chodziły za Jezusem osoby uleczone od złych duchów. Jestem przekonany, że ks. Marcin płaci teraz również wysoką cenę za to, kim jest jako egzorcysta. Wiedzą o tym przede wszystkim ludzie młodzi, uwolnieni dzięki jego modlitwie. Wiedzą o tym osoby z grupy modlitewnej wspierającej Marcina w posłudze egzorcysty... Bo demony to nie bajka.
Przeczytaj też:
Br. Karol Kliszcz SDB