Sąd ma dziś rozstrzygać wszystkie spory. Nawet nauczycieli z uczniami. Ale z tej ostatniej deski ratunku właśnie lecą drzazgi.
18.09.2012 22:25 GOSC.PL
W suwalskim gimnazjum nauczycielka nie była w stanie zapanować nad skandalicznie zachowującymi się uczniami. Uznała, że wyczerpała wszystkie dostępne jej środki i zgłosiła problem na policję. Ta zaś – zgodnie z pierwszym prawem spychologii – przekazała sprawę do sądu. Szykuje nam się zatem pierwsza rozprawa, w której stronami będą: nauczyciel i uczeń. Koniec świata? Raczej kolejne stadium topnienia czegoś, co socjologia nazywa „kapitałem społecznym”.
Okazuje się, że problem mamy nie tylko z pracą, pieniędzmi, czy działaniem instytucji państwowych, ale ze sobą nawzajem. Kiedy normy przestają obowiązywać, relacje są zaburzone, a zaufanie ma się jedynie do osób najbliższych, wtedy naprawdę jest powód do niepokoju. Martwimy się o gospodarkę, chcemy reformować państwo, a nie dostrzegamy, że miedzy nami coś się popsuło.
Owszem, wszyscy piszą i mówią o wojnie polsko-polskiej, ale nie ona jest winna temu, że nauczyciele nie dają sobie rady z uczniami, a ci nie szanują swoich pedagogów. Emocje polityczne przysłaniają nam poważny kryzys społeczny. Może to nawet wygodne wytłumaczenie, by nie rozmawiać o realnych problemach w relacjach międzyludzkich, o tym, że coraz gorzej nam się współpracuje. Nie tylko w szkole.
Sądy są zawalone pozwami. Fakt, nauczyciele jeszcze uczniów nie skarżyli, ale politycy, dziennikarze, przedsiębiorcy, pracownicy i pracodawcy – i owszem, robią to permanentnie. Wszyscy niebawem spotkamy się na sądowych korytarzach. Bo oto znaleźliśmy sobie bożka, który rozwiąże wszystkie nasze problemy. Zwolnionym przywróci pracę, oszukanym wypłaci pieniądze, a nauczycielom przywróci autorytet. Zamknie usta naszym wrogom, przywróci spokój i bezpieczeństwo na ulicach. Nic z tego.
Przecież właśnie jesteśmy świadkami spektakularnej kompromitacji owego bożka. Z naszej ostatniej deski ratunku sypią się drzazgi. Nagle zobaczyliśmy, że wśród nich, naszych sędziów, też są ludzie omylni, może i niezawiśli, ale nie nieskazitelni, czasem nawet skorumpowani.
Nie spychajmy wiec na nich wszystkich swoich kłopotów. Próbujmy je rozwiązywać po staremu. Między sobą.
Piotr Legutko