Prokuratura wojskowa zdecydowała o konieczności dokonania kolejnych czterech ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej. Są wątpliwości dotyczące określenia tożsamości ciał niektórych ofiar oraz, czy ciała te nie zostały zamienione - przyznała we wtorek prokuratura.
W poniedziałek i wtorek prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była - jak potwierdzili jej bliscy - Anna Walentynowicz; drugą - według informacji medialnych, gdyż bliscy i prokuratura nie ujawnili personaliów - Teresa Walewska-Przyjałkowska.
"Prokuratorzy po dogłębnej analizie dokumentacji posiadają wątpliwości, mówiąc wprost, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione" - powiedział na konferencji prasowej szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg.
Badania genetyczne ekshumowanych ciał będę przeprowadzane w dwóch ośrodkach w Bydgoszczy i we Wrocławiu; niezależnie od siebie. Czas oczekiwania na badania genetyczne - jak podała prokuratura - został określony przez biegłych na około tydzień, ale o wynikach najpierw dowiedzą się rodziny.
Płk Szeląg dodał, że "niestety analiza zgromadzonego materiału dowodowego wskazuje, że takie wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch par ciał ofiar katastrofy". Dlatego w tych przypadkach prokuratura również zdecydowała o potrzebie ekshumacji, zaś rodziny tych czterech ofiar zostały już o tym poinformowane. "W tej chwili trwają czynności organizacyjne zmierzające do ustalenia terminów tych ekshumacji" - powiedział.
Prokuratorzy nie ujawniają danych ofiar, które mają być ekshumowane. "Rodziny prosiły przedstawicieli prokuratury o jak najdalej idącą dyskrecję, zarówno co do tożsamości, jak i terminów" - zaznaczył płk Szeląg.
"Przewidujemy, że planowane ekshumacje i sekcje zwłok uda się przeprowadzić do grudnia tego roku; zaś biegli wydadzą całościowe opinie w ciągu trzech lub czterech miesięcy od momentu badań" - zaznaczył prokurator.
Wątpliwości, że mogło dojść do zamiany ciał, pojawiły się po analizie dokumentacji wytworzonej przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, jak i ekspertyzach wykonywanych przez polskich biegłych - wyjaśniła prokuratura.
Płk Szeląg przypomniał, że w maju br. wpłynęła partia materiałów z Rosji, która została przetłumaczona w lipcu. Jak zaznaczył, badania tych dokumentów były bardzo skrupulatne i opierały się m.in. na analizie "wzajemnej korelacji ciał, fragmentów ciał" i badaniu miejsca zdarzenia.
Decyzje o ekshumacjach zostały podjęte z urzędu, w przypadku Anny Walentynowicz występowała o to też rodzina. Płk Szeląg dodał, że sekcje zwłok przeprowadzone zostaną przez te same zespoły biegłych (podobnie jak w przypadku wcześniej ekshumowanych ofiar katastrofy - PAP) gdyż, jak wyjaśnił, ważna jest m.in. metoda przeprowadzenia badań i doświadczenie zespołu.
Płk Szeląg zaznaczył też, że z dokumentów rosyjskich wynika, iż "jeśli doszło do zamiany ciał, to mogło do tego dojść na skutek błędnego rozpoznania przez rodzinę, w innym przypadku przez przedstawiciela polskiej instytucji". "Co do dwóch osób strona rosyjska uznaje, że jeśli pomylono ciała, to błąd leży po stronie rosyjskiej; mogło to polegać na tym, że wpisano do dokumentacji nieodpowiednie numery zwłok" - mówił.
Do rozpoznania przez prokuraturę pozostają jeszcze dwa wnioski w sprawie ekshumacji ciał Tomasza Merty i Stefana Melaka. "Ekshumacje, które mają się odbyć, nie są w zakresie tych dwóch wniosków" - zaznaczył prokurator wojskowy.
Wcześniej w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej wojskowa prokuratura dokonała trzech ekshumacji ofiar tragedii. W ubiegłym roku biegli badali szczątki Zbigniewa Wassermanna, zaś w drugiej połowie marca br. specjaliści medycyny sądowej dokonali badań ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki.
Powodem wszystkich ekshumacji - jak informowała prokuratura - były wątpliwości i rozbieżności między dokumentacją sądowo-medyczną otrzymaną z Rosji a innymi dowodami, np. zeznaniami świadków. Prokuratura podkreślała wtedy jednocześnie, że nie ma wątpliwości dotyczących tożsamości ciał tych ofiar katastrofy.
Jedna z ujawnionych w grudniu konkluzji ekspertyzy dokonanej po ekshumacji szczątków Z. Wassermanna wskazywała, że w rosyjskiej opinii z sekcji zwłok były błędy. Błędy te nie podają jednak w wątpliwość głównych wniosków rosyjskiej opinii - ocenili wtedy polscy biegli. We wtorek warszawska WPO otrzymała natomiast opinie po badaniach dotyczących ciał P. Gosiewskiego i J. Kurtyki.
"Jakkolwiek biegli w wydanej opinii opisali istniejące nieprawidłowości dokumentacji sądowo-lekarskiej wytworzonej w Rosji, to jednak stwierdzili, że mankamenty nie podają w wątpliwość głównych wniosków opinii dotyczącej przyczyn i okoliczności śmierci" - oświadczył Szeląg. Dodał, że polscy biegli stwierdzili, że obrażenia obydwu ofiar są charakterystyczne dla katastrofy lotniczej.
Płk. Szeląg zaznaczył, że 10 kwietnia 2010 r. na miejscu katastrofy poinformowano polskich prokuratorów, iż część sekcji już się odbyła, część trwa w obecnej chwili, a część będzie wykonana w najbliższych czasie. I zapewniano, że będzie wykonana ze wszystkimi międzynarodowymi standardami, a dokumentacja niezwłocznie zostanie przekazana stronie polskiej. Zdumiewające jest, że przedstawiciele polskiej prokuratury nie zaprotestowali. Rosjanie rozpoczęli badania ciał bez wcześniejszej zgody i bez udziału Polaków. Nieco inaczej było z sekcją zwłok prezydenta, którą przeprowadzono w Smoleńsku. Obserwował ją ówczesny Naczelny Prokurator Wojskowy pułk. Krzysztof Parulski. O wspomnianych międzynarodowych standardach można było zapomnieć. Sekcja nie została udokumentowana fotograficznie, a na stole razem z ciałem Lecha Kaczyńskiego leżał fragment ciała innej ofiary. Parulski jednak, widząc rażące zaniedbania, nie sprzeciwił się w żaden sposób.
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej prokuratura wojskowa poinformowała, że do Rosji udały się dwie grupy prokuratorów i biegłych. "Od niedzieli przebywa w Smoleńsku kilkunastoosobowa grupa składająca się z polskiego prokuratora, zespołu biegłych i specjalistów, którzy będą wykonywać m. in. uzupełniające czynności oględzin wraku i elementów samolotu" - zaznaczył płk Szeląg.
Prokurator dodał, że kolejna ekipa - prokurator z biegłymi - wyleciała we wtorek do Moskwy. "Jest to realizacja innego wniosku o pomoc prawną. We wniosku tym postulowaliśmy przesłuchanie 13 osób w charakterze świadków" - wyjaśnił. Dodał, że część z tych osób już była przesłuchiwana, głównie są to osoby służb nadzoru ruchu lotniczego.
Prokuratura przewiduje, że termin wykonania wszystkich czynności przez oba zespoły - w Smoleńsku i Moskwie - "może zmieścić się w czterech tygodniach".
Dotychczas polscy prokuratorzy i biegli siedmiokrotnie wyjeżdżali do Rosji w związku ze śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej. Po raz ostatni - na przełomie lipca i sierpnia - do Smoleńska udała się licząca 13 osób grupa specjalistów. Jej zadaniem było m.in. wykonanie pomiarów szczątków samolotu przed planowanym w przyszłości transportem wraku do Polski. Ponadto polski prokurator przywiózł wtedy z Moskwy przeszło tysiąc próbek biologicznych ofiar katastrofy smoleńskiej wykorzystywanych do badań DNA. Polskie śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej jest przedłużone obecnie do 10 października. Jak dotąd przybywa pytań, nie odpowiedzi.
PAP/wpolityce.pl/wt