Kapryśna pogoda zrobiła swoje. Choć po nadmorskich bulwarach wciąż jeszcze spacerują letnicy, odchodzące lato ma dla żyjących z turystyki zdecydowanie gorzki smak. Restauratorzy i właściciele kwater nerwowo liczą straty.
Połowa lipca, w większości nadmorskich kurortów hula wiatr. Znakiem rozpoznawczym turystów są przeciwdeszczowe płaszcze i parasolki. Pani Irena z Ustki, od lat wynajmująca pokoje w eleganckiej willi, z nadzieją spogląda w niebo. Podobnie jak wielu innych właścicieli kwater, modli się o słońce. – Tak kijowo to nie było jeszcze nigdy – psioczy pod nosem. – Niby szczyt sezonu, a na prawie wszystkich posesjach kartki z napisem: „wolne pokoje” – pokazuje. – Ludzie już teraz boją się, że nie będą mieli za co przeżyć zimy... Podobne narzekania słychać we wszystkich letniskach naszej diecezji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Cegła