Inaczej niż w poprzednich latach więcej katolików poprze w nadchodzących wyborach prezydenckich kandydata republikańskiego – uważa były ambasador USA przy Stolicy Apostolskiej Jim Nicholson.
Zdaniem byłego szefa Partii Republikańskiej, głosy katolików, którzy stanowią potężny elektorat w kraju, mogą być decydujące w wyścigu o fotel prezydencki. W rozmowie z agencją CNA były ambasador Stanów Zjednoczonych przy Stolicy Apostolskiej w latach 2001-2005 przypomniał, że populacja katolików w USA jest jedną z największych na świecie i obecnie 55,6 mln wiernych Kościoła katolickiego jest w wieku uprawniającym do głosowania. Ośrodek ds. Badań Stosowanych w Apostolstwie (CARA) przy Uniwersytecie Georgetown informuje, że w tzw. kluczowych stanach, gdzie rozegra się najważniejsza batalia wyborcza katolicy stanowią 19 proc. elektoratu.
73-letni prawnik zaznacza, że katolicy nie głosują jako monolit i chociaż w przeszłości większość z nich skłonna była popierać raczej demokratów, to jednak zaczyna się to zmieniać. Podkreślił, że to kościelni liderzy usilnie namawiają ludzi, aby przyglądali się wartościom prezentowanym przez kandydatów do Białego Domu, by sprawdzili, czy są one zgodne z wartościami katolickimi.
„A w przypadku prezydenta, w ogóle one nie są zgodne. Są one boleśnie niezgodne” – dodał emerytowany dyplomata, odnosząc się do jawnie antykatolickich działań administracji Baracka Obamy, która forsuje przepisy łamiące sumienia wierzących oraz naruszające, zdaniem Kościoła, konstytucyjne gwarancje wolności religijnej.
Nicholson zauważa, że ramię w ramię z katolikami, sprzeciwiającymi się przepisom narzucających na wszystkich pracodawców obowiązek refundowania pracownikom środków wczesnoporonnych, sterylizacji i antykoncepcji, staje w opozycji do rządzącej administracji coraz więcej protestantów, muzułmanów i żydów.
„Bo chodzi w tym wszystkim o wolność religii, wolność sumienia, która stoi u podstaw Karty Praw Stanów Zjednoczonych Ameryki” – dodał weteran wojny wietnamskiej.