II wojna światowa. Zielonogórzanin Edward Jaworski jest osobą, której brytyjski książę Karol zasalutował, gdy dowiedział się, kim on jest. Wprowadził tym w konsternację nawet swoich ochroniarzy.
Wydarzyło się to w 1998 roku w miejscowości St. David’s w południowo-zachodniej części Walii. Podczas wycieczki do Irlandii, Walii i Anglii Polacy zwiedzali zabytkową katedrę św. Dawida. Właśnie wtedy odwiedził ją także Karol, książę Walii, następca tronu Zjednoczonego Królestwa. – Było tam bardzo dużo ludzi. Czekali na księcia. Gdy przyjechał, przechodząc, witał się z zebranymi, z niektórymi zamieniał kilka słów – wspomina 92-letni dziś Edward Jaworski. – „I’m spitfire pilot” (Jestem pilotem spitfaire’a) – powiedziałem. Książę zainteresował się i kazał nam poczekać, bo chciał porozmawiać. I rzeczywiście, wrócił – opowiada emerytowany pilot. – Powiedział: „My w najcięższym czasie wojennym cieszyliśmy się z waszej przyjaźni i pomocy. Dzięki wam ta wojna skończyła się tak jak się skończyła”. Potem stanął na baczność i zasalutował mi – mówi zielonogórzanin i dodaje od razu: – To bardzo uprzejmy, sympatyczny i uśmiechnięty człowiek. Podał rękę każdemu z naszej wycieczki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
tekst ks. Witold Lesner witold.lesner@gosc.pl