W kilku krajach można przez badanie krwi sprawdzić, czy nienarodzone dziecko ma zespół Downa. Zdaniem krytyków służy to selekcji ofiar aborcji.
Od poniedziałku w niemieckich, austriackich, szwajcarskich i liechtensteinskich aptekach można kupić test, dzięki któremu kobieta w ciąży może bezinwazyjnie sprawdzić, czy jej dziecko nie ma zespołu Downa. – Test należy traktować jako uzupełnienie innych form badań prenatalnych i jako pomoc przy podjęciu decyzji, czy chce się im poddać. Dostępny jest tylko dla kobiet w co najmniej dwunastym tygodniu ciąży i są obciążone ryzykiem poczęcia dziecka z trisomią 21 – twierdzi producent testu, firma Lifecodexx.
Zdaniem twórców rozwiązanie to może uratować życie ok. 700 dzieciom, które rocznie giną podczas przeprowadzania badań prenatalnych. Produkt spotkał się jednak z krytyką ze strony przedstawicieli Kościoła i obrońców życia, którzy widzą w nim „hodowlaną selekcję ludzkiego życia”. Pełnomocnik niemieckiego rządu ds. osób niepełnosprawnych Hubert Hüppe zażządał zakazania handlu testem. Jego zdaniem będzie on stanowił podstawę do aborcji niepełnosprawnych dzieci i „depcze ludzką godność”.
Obecnie w Szwajcarii 80-92 proc. dzieci z zespołem Downa jest zabijanych przed narodzeniem, w Niemczech jeszcze więcej. Sytuacja, w której upośledzenie dziecka traktuje się jako powód do aborcji, powoduje zmianę podejścia do niepełnosprawnych. – Rodzice, którzy decydują się wydać na świat niepełnosprawne dziecko, często później słyszą, że przez nich społeczeństwo ponosi niepotrzebne koszty – twierdzi Roman Manser z Międzynarodowej Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej w Zurychu.
Stefan Sękowski/Spiegel.de/20min.ch