Zbliża się jesień. Widać ją w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, gdzie pola pustoszeją i już trwają przygotowania do zimy.
Od kwietnia do września w niedziele w sierpeckim skansenie tętni wiejskie życie. W chałupach rozkładają swoje warsztaty przedstawiciele dawnych zawodów. Jadwiga Meller wlewa do maselnicy kilka litrów śmietanki i ubija, żeby potem częstować gości pajdą domowego chleba ze świeżym masłem. Kowal Ryszard Wilary już rozkłada narzędzia, wśród nich osławione półmetrowe pilniczki „do manicure”, które proponuje odwiedzającym jego kuźnię paniom. Na ganku przysiada Janina Bochyńska z przędzą z sierpeckich owiec i kołowrotkiem. Nieopodal, na krośnie Mieczysława Piotrowska tka kolorowe dywaniki. Największe tłumy zawsze oblegają dom szewca Tomasza Rożniaka, który nie dosyć, że dobre buty robi, to jeszcze potrafi opowiadać wciągające, dawne historie. Ponieważ dawniej wiejskie chałupy strojono „pajączkami” lub „klekaczkami” – wieszanymi u sufitu ozdobami z kolorowych bibułek, Barbara Gołkowska nauczy chętnych, jak robić takie cudeńka. Zapobiegliwe gospodynie potrafiły nawet z bibułek wyciąć piękne firanki. Nie trzeba ich było potem prać na tarze, bo kiedy się zakurzyły, gospodynie wycinały nowe. Goście, których co roku przybywa do skansenu ponad 60 tys., chętnie też zaglądają do drewnianego młyna, który choć potężny, dwupiętrowy, był tak budowany, by można go było łatwo obrócić w kierunku wiatru.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk