W 47-stopniowym upale rowerowi pielgrzymi znad Bałtyku osiągnęli cel swojej podróży.
Po trzech tygodniach pedałowania przez Czechy, Austrię i Włochy dotarli do Wiecznego Miasta. Kiedy w sobotni ranek stanęli na placu św. Piotra w niejednym oku zakręciła się łza wzruszenia. Wielu z nich nie ukrywało, że wyruszali w drogę pełni obaw. Głównie o to, czy dadzą radę. Przy grobie bł. Jana Pawła II, gdzie uczestniczyli w Mszy św., w niepamięć poszły wszystkie niedogodności związane z pielgrzymowaniem, alpejskie nawałnice i umbryjskie upały. Tam złożyli swoje dziękczynienie za diecezję oraz prośby, które wieźli przez ponad 2,4 tys. kilometrów.
– Nie mogło się nie udać, prowadzili nas Archaniołowie – mówi Robert, jeden z uczestników pielgrzymki. To ich opiece od początku powierzali się koszalińsko-kołobrzescy pielgrzymi. Nie mają wątpliwości, że życzenie, z którym, wyprawił ich w drogę bp Edward Dajczak, by po dotarciu do celu Jezus był w nich bardziej niż przed wyjazdem, spełniło się w stu procentach.
Karolina Pawłowska