Za odprawianie Mszy św. dla polskich robotników przymusowych trafił do KZ Dachau. Ks. Hermann Scheipers kończy 99 lat.
24.07.2012 12:32 GOSC.PL
Wielka postać niemieckiego Kościoła, ks. Hermann Scheipers, kończy 24 lipca 2012 roku 99 lat, a w 5 sierpnia będzie świętować 75. rocznicę święceń kapłańskich. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej stracił prawo jazdy za pracę z młodzieżą. Był młodym księdzem diecezji budziszyńskiej, gdy po wybuchu II wojny światowej w okolicę zwieziono polskich robotników przymusowych. – Chętnie przychodzili do mnie na Mszę św., dopóki naziści im tego nie zakazali – opowiada dziś. To jednak nie zniechęciło kapłana. – Ponieważ te Boże dzieci nie mogły przychodzić do Kościoła, chodziłem do nich i odprawiałem Mszę św. – tłumaczy. Ponadto spowiadał nieszczęśników..
To nie podobało się władzom. „Scheipers jest fanatycznym bojownikiem Kościoła katolickiego i z tego powodu może siać niepokój w społeczeństwie” – można przeczytać o nim w jego gestapowskich aktach. Tajna policja aresztowała go w październiku 1940 roku, parę miesięcy później trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau. Na pasiaku miał naszyty czerwony trójkąt – jako więzień polityczny, podobnie jak komuniści. Nadano mu obozowy nr 24255.
Ks. Scheipers uciekł z marszu śmierci, który ruszył z KZ Dachau w kwietniu 1945 roku. Nie oznaczało to końca jego zmagań z totalitaryzmem. Po wojnie został w NRD, skąd, po wybudowaniu muru berlińskiego, ze względu na swoją działalność duszpasterską, nigdy nie został wypuszczony do RFN. Gdy po upadku komunizmu przeglądał swoje akta zgromadzone przez Stasi, okazało się, że donosiło na niego piętnaście osób z jego otoczenia.
Kapłan ten robił to, co do niego należało jako księdza: udzielał duchowego wsparcia osobom prześladowanym, umożliwiał im korzystanie z sakramentów. Spotkanie kogoś takiego wśród wrogów musiało być dla osób, którym pomagał, wielkim zaskoczeniem. Bo przecież takie postawy wśród niemieckich chrześcijan (także księży) zdarzały się podczas II wojny światowej rzadko (gdyby zdarzały się często, zabrakłoby niewierzących do dokonywania okrucieństw); raz z przekonania, raz z obawy o siebie woleli „tylko wykonywać rozkazy”, lub przynajmniej nie zauważać łamania fundamentalnych praw ludzkich. Ks. Scheipers wolał słuchać prawdziwego Wodza.
Stefan Sękowski