Peter Singer, z zawodu etyk, omawia największe jego zdaniem problemy moralne świata. Wśród nich: ocieplenie klimatu, prawa zwierząt i nierówności między ludźmi. Jednocześnie proponuje tzw. aborcje po urodzeniu, czyli mordowanie dzieci w świetle prawa.
W ostatnim Magazynie Świątecznym, weekendowym dodatku pewnego poczytnego i opiniotwórczego, polskiego dziennika mogliśmy przeczytać obszerny wywiad z Peterem Singerem. Gazeta opisuje wywiad jako „rozmowę ze znanym ETYKIEM”. Singer bez wątpienia jest z zawodu etykiem i filozofem. Do tego jednym z najbardziej znanych. Więcej nawet. Jest moralizatorem, który udziela nam licznych wskazówek jak uczynić świat lepszym. Wśród kluczowych problemów współczesności wymienia globalne ocieplenie, nierówności społeczne i brak poszanowania praw zwierząt. Nie tylko teoretyzuje, ale też praktykuje. Od lat 70. jest wegetarianinem. Zasłynął jednak z czego innego. Propaguje dopuszczalność zabijania urodzonych dzieci. Proceder zgrabnie nazywa „aborcją po urodzeniu”.
W wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej Australijczyk podkreśla swoją wiarę w powszechnie obowiązujące prawa człowieka. Które z nich jest najważniejsze? Brak cierpienia i „uczucie szczęścia”. Szczęście zaś definiuje jako „pożądane stany, w których ludzie chcą być i które lubią, ale nie krzywdzą przy tym innych, a najlepiej im pomagają”. I w zasadzie to jego zdaniem jedyne absolutne prawdy moralne. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nic w tym dziwnego. Gorzej, jeżeli uświadomimy sobie co Singer przez to rozumie.
Jedną z dróg realizacji jest promowana wielokrotnie i na różne sposoby eutanazja:
„Uważam, że skoro jest wskazane zmniejszać cierpienie, to należy zaakceptować dobrowolną eutanazję – kiedy ludzie nie chcą już dłużej żyć, bo są np. śmiertelnie chorzy i przynosi im to jedynie cierpienie. Nie zgadzam się z tymi, którzy myślą, że to absolutnie zabronione i poza analizą zysków i strat.”
Ciekawa teoria. Szczególnie ostatnie zdanie, dotyczące analizy zysków i strat. Singer zresztą w publikowanej rozmowie kilka razy wspomina, że etyka to czysta kalkulacja. Także gdy dotyczy to życia ludzkiego. Tak więc zostaliśmy w imię rozwoju „moralnego” sprowadzeni do roli produktu na paragonie. Filozof oskarża przy tym katolików o fundamentalizm religijny, który - jego zdaniem - w niemoralny sposób skazuje ludzi na cierpienie.
Wiele miejsca w wywiadzie poświęcono też problemom ocieplenia klimatu i praw zwierząt. W zasadzie zwierzęta stanowią główny temat rozmowy. Ani słowa natomiast o koncepcjach Singera na temat aborcji. A szkoda, bo są to pomysły iście diabelskie. Pozwolę sobie nieco uzupełnić przedstawiony w Gazecie obraz szanowanego i troskliwego etyka o niektóre z jego myśli. Dlaczego? Bo wywiad daje wizerunek niekompletny.
Filozof jest zwolennikiem legalizacji aborcji, także w zaawansowanej ciąży. Jest utylitarystą, który nie widzi w przerwaniu ciąży krzywdy, jaka miałaby zostać wyrządzona płodowi, z uwagi na niski poziom samoświadomości płodu. W jego słynnym podręczniku „Etyka praktyczna” możemy znaleźć następujący pogląd:
„Moja sugestia jest więc taka, żeby nadać życiu płodu nie większą wartość niż życiu zwierzęcia niebędącego człowiekiem o podobnym stopniu racjonalności, samoświadomości, świadomości, zdolności do odczuwania itd.”
Co więcej propaguje również tzw. „aborcję po urodzeniu”. Jego zdaniem prawo powinno wprowadzić swego rodzaju okres przejściowy po narodzinach. Dopiero po jego upływie dziecko nabierałoby pełnię praw człowieka. Wcześniej rodzice mogliby zadecydować o uśmierceniu dziecka:
„W przypadku aborcji jednak zakładamy, że ludzie najbardziej dotknięci - przyszli rodzice czy przynajmniej matka - chcieli jej dokonać. Toteż zabijanie niemowląt może być zrównane z aborcją tylko wtedy, gdy ci najbliżsi dziecku nie chcą, żeby żyło.”
Przekładając na język praktyczny: Singer nie tylko nie widzi w życiu poczętym człowieka, ale również noworodek jego zdaniem niczym nie różni się od zwierzęcia. Można go – wedle woli rodziców – zabić, kiedy tylko matka czy ojciec uznają takie rozwiązanie za słuszne. Co innego zabić hodowaną świnię. Tutaj należy zastanowić się uprzednio nad sensem cierpienia zwierzęcia. Bulwersujące? Skądże! Przecież najważniejsza zasadą etyki Singerowskiej jest minimalizacja bólu. Tylko czyjego? Na pewno nie dziecka. To etyka pisana ludzką krwią.
Australijczyk nie jest zresztą pierwszym, który wpadł na tak rewolucyjne pomysły. Już w początkach XX wieku amerykańscy naukowcy prowadzili badania eugeniczne, mające na celu „poprawę jakości gatunku ludzkiego”. Poprawa ta miała w zasadzie „wyhodować” (takiego terminu używano) błękitnookich, białych i uzdolnionych intelektualistów. Eugenicy próbowali między innymi wprowadzić komory gazowe w niektórych stanach, uważając, że nie każdy człowiek jest wart swojego życia. W latach 30. idee te przejęli naukowcy niemieccy, oni jednak na szeroką skalę zastosowali swoje odkrycia w praktyce. Jednym z owoców ich pracy był holocaust. Po przegranej przez nazistów wojnie ideologia nadczłowieka została na pozór zepchnięta w cień. W rzeczywistości jednak główne jej założenia przetrwały i pod innymi nazwami mają się dziś całkiem dobrze. Pomaga im w tym doskonały marketing.
Dzisiaj nie mówimy już o eksterminacji, ale o racjonalnym planowaniu rodziny, nie używamy określeń takich jak hodowla nadczłowieka, wolimy wspominać o selekcji zarodków. Doskonale jednak kulisy aborcyjno-probówkowej ideologii odsłania film Grzegorza Brauna „Eugenika – w imię postępu” . Produkcja Telewizji Polskiej wskazuje na związki między ideologią nadczłowieka i współczesnymi, liberalnymi prądami etycznymi. Podkreśla też, że propagatorami tamtej ideologii byli ludzie z pierwszych stron gazet: naukowcy, lekarze, filozofowie, etycy. Właśnie tacy jak Singer.
Wojciech Teister