Aby je wprowadzić w Polsce, należałoby najpierw oszacować wartość majątku jeszcze nie oddanego związkom wyznaniowym, a potem wypłacać odszkodowanie za ten majątek w ratach, stopniowo likwidując wciąż działające 4 komisje regulacyjne i Fundusz Kościelny – ocenia w rozmowie z KAI ks. prof. Dariusz Walencik, prawnik z Uniwersytetu Opolskiego.
Izba Poselska czeskiego parlamentu zatwierdziła 14 lipca rządową propozycję zwrotu mienia kościelnego i majątku gmin żydowskich o łącznej wartości 5,5 mld euro. Uchwalono również, że w 2030 r. państwo przestanie finansować działalność związków wyznaniowych. W 21 lat po upadku komunizmu państwo zwróci Kościołom i gminom żydowskim zagrabiony i znacjonalizowany majątek, oceniany na 3 mld euro oraz wypłaci odszkodowania w wysokości 2,5 mld euro. Chodzi o 2,5 tys. budynków, 175 tys. hektarów lasów i 25 tys. hektarów ziemi. W przeważającej większości są to dobra Kościoła katolickiego.
KAI: Jak Ksiądz Profesor ocenia decyzję czeskiej izby niższej, która przyjęła rządową ustawę o całkowitym zwrocie mienia związkom wyznaniowym?
- To jest dopiero ustawa przegłosowana przez Izbę Poselską czeskiego parlamentu. Nie wiemy jak się zachowa izba wyższa czeskiego parlamentu, w której przewagę mają ugrupowania lewicowe i czy ustawę podpisze prezydent Vaclav Klaus. Nie wiemy zatem czy w ogóle ta ustawa wejdzie w życie i stanie się obowiązującym prawem. Tym bardziej, że jest to czwarta próba uregulowania problemu restytucji mienia związków wyznaniowych w Czechach. Wszystkie do tej pory kończyły się bez powodzenia. Niemniej wypracowana została po 21 latach trudnych rozmów kolejnych rządów ze związkami wyznaniowymi w drodze wspólnego porozumienia i kompromisu. Sposób przygotowania projektu ustawy oceniam bardzo pozytywnie. Przede wszystkim nie narzucono żadnej ze stron jednostronnego rozwiązania. Mimo wielokrotnych porażek tych rozmów, ciągle je kontynuowano, szukano wspólnego rozwiązania. W konsekwencji udało się wypracować kolejny projekt.
KAI: Zdaniem Księdza Profesora, decyzja władz czeskich może się w jakiś sposób przełożyć na stan negocjacji kościelno-rządowych w sprawie Funduszu Kościelnego w naszym kraju?
- Absolutnie nie. Każdy kraj jest suwerenny, ma swoje władze, swój model relacji państwo-związki wyznaniowe, własne prawo, własny parlament i siły polityczne w nim zasiadające. Nie szukałbym takiej analogii, tym bardziej, że pomysł czeski [na rozwiązanie problemu zwrotu mienia kościelnego mienia zagrabionego w czasach komunizmu - KAI] jest inny niż rozwiązania prawne obowiązujące w Polsce i projekt założeń przygotowany przez ministra Boniego. Tam chodzi o jednorazową restytucję, podzieloną na dwa etapy: zwrot majątku w naturze i wypłata pozostałej części w postaci odszkodowania, rozłożona w ratach aż na 30 lat. To ostatecznie zakończy w Czechach finansowanie związków wyznaniowych z budżetu państwa. Rozwiązania prawne obowiązujące w Polsce to działalność 4 komisji regulacyjnych, a w przypadku Kościoła katolickiego – toczące się kilkadziesiąt procesów w sądach cywilnych. Zaś przedstawione przez ministra Boniego propozycje dotyczą zastąpienia Funduszu Kościelnego dobrowolną asygnatą podatkową. W tym zakresie istnieją wypracowane już – choćby na Węgrzech czy we Włoszech – wzorce postępowania, z których polski rząd mógłby skorzystać. Nie sądzę, by odniósł się do rozwiązania czeskiego. Wymagałoby to całkowitej zmiany koncepcji. Gdyby w Polsce jednak przyjąć czeskie rozwiązanie, należałoby w ogóle porzucić pomysł wprowadzenia asygnaty podatkowej, rozliczyć działalność komisji regulacyjnych, czyli ustalić ile majątku i o jakiej wartości po 1989 r. już zwrócono związkom wyznaniowym (w naturze, w nieruchomościach zamiennych, wypłacając odszkodowania) oraz ile majątku jest jeszcze w posiadaniu państwa czy innych podmiotów, głównie jednostek samorządu terytorialnego. Dopiero wtedy można by oszacować wartość tego majątku, a następnie – na wzór czeski – wypłacać za ten majątek odszkodowanie (w gotówce, w obligacjach) przez określoną liczbę lat, stopniowo likwidując Fundusz Kościelny oraz komisje regulacyjne. Moim zdaniem, rozwiązanie czeskie nie będzie więc w ogóle brane pod uwagę, chociażby z powodu pozostawania Polski w procedurze nadmiernego deficytu budżetowego i stanu rozmów rządu RP ze związkami wyznaniowymi. Rozmowy te wprawdzie utknęły w martwym punkcje, ale jak pokazuje przykład Czech wymagają one czasu, rozważania propozycji zgłoszonych przez obie strony, szukania kompromisu, a przede wszystkim woli politycznej.