Jeśli dla pomysłodawców „lunchów czwartkowych” tematem strawnym jest zabijanie dzieci, to tylko świadczy o nich samych.
04.07.2012 10:50 GOSC.PL
W filmie „Życie jest piękne” jest scena, w której uczestnicy nazistowskiego rautu popijając winko i zajadając się frykasami dyskutują na temat złych pomysłów pedagogicznych nauczycieli matematyki. Oto każą oni uczniom obliczać efektywność wywózek Żydów do obozów koncentracyjnych. A przecież te zadania mogą być dla nich za trudne!
Ta scena skojarzyła mi się z nowym pomysłem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Oto postkomuniści chcą podczas „lunchów czwartkowych” dyskutować z profesorami różnych nauk na temat aborcji, rozdziału Kościoła od państwa i in vitro. Oczami wyobraźni widzę tę lub inną filozof-celebrytkę sięgającą po półmisek z wędlinami podczas wygłaszania tyrady na temat skuteczności chlorku potasu przy zatrzymywaniu bicia serca dziecka. – A może, dziękuję za ogóreczka, to aborcja przez częściowe urodzenie stanowi pełną realizację kobiecych praw reprodukcyjnych? – zastanawia się telewizyjny etyk.
W dyskutowaniu przy suto zastawionym stole nawet na bardzo ważkie tematy nie ma nic złego. Problem w tym, że w takiej cielesno-duchowej uczcie wszystko powinno być strawne - jedzenie oraz poruszane kwestie. I nie chodzi tu o szeroko rozumianą estetykę. Jeśli postkomuniści nawiązują do tradycji „obiadów czwartkowych”, to zapominają, że podczas ich trwania debatowano głównie o dobru, prawdzie i pięknie. Tymczasem lewica chce dyskutować o zabijaniu ludzi i o inżynierii społecznej.
Wątpię, by jednym z tematów „lunchy” była kara śmierci lub torturowanie więźniów. Te tematy postkomunistom nie przejdą przez gardło (i słusznie). Co innego ćwiartowanie nienarodzonych ludzi i wylewanie zarodków do ścieków. W tym kontekście stwierdzenie „jesteś tym, co jesz”, nabiera nowego znaczenia. Smacznego!
Przeczytaj informację "Dyskusja o aborcji do kotleta".
Stefan Sękowski