Rehabilitacja dzieci. – Dalecy jesteśmy od dramatyzowania i płakania razem z nimi. Nie miałoby to sensu. Cieszymy się nawet najmniejszymi krokami – mówi dr Anna Dembińska.
Zaczęło się niewinnie. Emil i Gustaw siedzieli na huśtawce i bujali się. Są bliźniakami, więc większość czasu spędzają razem. Niedaleko siedzieli rodzice, korzystali z pięknej pogody. Nagle drewniana konstrukcja huśtawki zawaliła się. Chłopcy znaleźli się pod stertą drewna. Jedna z belek uderzyła Emila w głowę, był cały zakrwawiony. Rodzice rzucili się na ratunek. Panika, płacz i szybka reakcja, aby poszkodowane dziecko dowieźć do lekarza. Emil znalazł się w Olsztynie na intensywnej terapii. Lekarze mówili o bardzo ciężkim stanie. Potem jeszcze jedna akcja i śmigłowiec z dzieckiem ląduje w Warszawie, w Centrum Matki i Dziecka. Udaje się podtrzymać życie, ale dziecko nie chodzi i słabo reaguje na bodźce. Po jakimś czasie lekarze stwierdzają, że to, co mogli, zrobili. Może pomoże rehabilitacja. Znów przeprowadzka, tym razem do Ameryki. Nie tej za oceanem, ale tej nieopodal Olsztynka na Mazurach. – Emil w tym czasie nie reagował, leżał. Byliśmy w Ameryce około dwóch miesięcy. Tam powrócił do sprawności. Miał wspaniałego rehabilitanta. Potem doktor Kowalski przytaczał historię mojego syna jako podręcznikowy przykład skuteczności rehabilitacji – mówi Monika Bartnicka, mama Emila i Gustawa. Miesiąc temu chłopiec przystąpił do I Komunii św. Choć ma kłopoty ze zdrowiem, można mówić o cudzie. Pomogły pewnie modlitwy, ale i ludzie zrobili bardzo dobrą robotę. Ludzie z Ameryki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Piotr Sroga