Jak ludziom z tak innych światów mówić o Bogu? Na której stronie otworzyć im Ewangelię, by nie powiedzieli jak Ateńczycy Pawłowi: Posłuchamy cię innym razem.
Na przestrzeni ostatnich tygodni ułożył mi się taki dziwny ciąg spotkań. Jakąś niewidzialną nić łączącą spotykanych ludzi dostrzegłem dopiero później. Dwoje niemłodych, choć dobrze trzymających się emerytów. Rozmowa – wiedzieli, że z księdzem. I posypały się opinie o kapłanach, wierze i Kościele. Dziś różnych komentarzy na te tematy nie brakuje. Ale te były z czasów mojej wikariuszowskiej młodości. Innymi słowy – z epoki PRL-owskiej propagandy. I to mnie zdziwiło. Takie żywe skamieliny jeszcze istnieją? – pomyślałem. Ale przecież nie są to ludzie izolowani, mają pewnie dorosłe dzieci, znajomych. Echo tamtej propagandy żyje. Tyle lat i takie prymitywne! A jednak. Inne spotkanie. Wielu gości na jakiejś imprezie. Moja meganka była zdecydowanie Kopciuszkiem na parkingu. Samochody wielkie, nadziane gadżetami, a i same wyglądały jak jakieś megagadżety. Moje pierwsze skojarzenie było ekonomiczne: ile toto pali? Ale jak zobaczyłem ruszającego takim czarnym i błyszczącym cackiem młodego człowieka (czarny garnitur, krawat do lśniącej bielą koszuli, skórzana walizeczka)... Otóż gdy zobaczyłem styl ruszania, od razu pojąłem, że nie nawykł do patrzenia na wskaźnik chwilowego zużycia paliwa. Ja nawykłem od dawna. A potem popisowe rozmowy o śródziemnomorskich wyspach, o perypetiach na środkowoamerykańskich lotniskach, o ryzyku biznesu w Egipcie. Całe szczęście, że nie zapytali mnie o ostatni urlop. Trzecia scenka jest z księdzem w tle. Wiem, ile dobrego ten człowiek robi. Wiem, że potrzebne są kontakty i w biznesie, i w administracji, i wśród dziennikarzy mainstreamowych (modne to dziś słówko). Potrzebne dla ewangelizacji i dzieł charytatywnych. Niemniej poczułem się nieswojo. Ale to pewnie dlatego, że wyrosłem u boku ks. Blachnickiego, który tak wiele dla ewangelizacji zrobił, niczego nie mając, zaś o pieniądzach mawiał: Jak Niepokalana zechce, to i pieniądze będą. Scenek było więcej. Ale ramka mi się kończy. Zatem – podsumowanie. Otóż pierwsza moja myśl była pełna pychy: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak tamci. Przypomniała mi się przypowieść o faryzeuszu i celniku. Szepnąłem więc do nieba: Jezu, przebacz! Druga myśl była pytaniem, jak ludziom z tak innych światów mówić o Bogu? Na której stronie otworzyć im Ewangelię, by nie powiedzieli jak Ateńczycy Pawłowi: „Posłuchamy cię innym razem”. Albo żeby nie obrócili się przeciwko mnie i nie rozdeptali, gdy będę słał im perły pod nogi. Jasne, problem istnieje od wieków i tylko dekoracje się zmieniają, lecz przecież mała to pociecha.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak