Nie szli przeciw komuś. Szli, bo mówią „tak” najważniejszym wartościom. Tysiące ludzi przeszło w zeszłą niedzielę przez śląskie miasta w Marszach dla Życia i Rodziny.
Jeśli nie staniemy w obronie rodziny, politycy wprowadzą prędzej czy później prawa, które rozłożą więzi rodzinne. Tak stało się już w Szwecji, to właśnie dziś dokonuje się w innych krajach Zachodu. Tak będzie też na Śląsku, dotąd dumnym z przywiązania do wartości rodzinnych, jeśli ludzie nie powiedzą politykom: „Rodziny są większą grupą nacisku niż feministki i geje, liczcie się z nami”. Oni w niedzielę 3 czerwca już to powiedzieli: około 3 tysięcy ludzi w Katowicach, 1200 w Wodzisławiu Śląskim i ponad 1000 w Jastrzębiu-Zdroju. Szli w radosnych marszach, otwartych dla zwolenników wszystkich partii. Łączyło ich hasło: „Rodzina receptą na kryzys”. W Wodzisławiu Śl. jasnowłosy przedszkolak dumnie dźwigał planszę z napisem: „We wielkiej rodzinie tradycja nie ginie”. Nad dziecięcymi wózkami widać było napisy: „Nie zabijaj”, dzieci wymachiwały balonikami. Ktoś niósł plansze: „Wybieram rodzinę, a nie nadgodzinę”, „Rodzina – od niej wszystko się zaczyna”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak