Jest coś symbolicznego w tym, że Janusz Korwin-Mikke chwali się uchwałą lustracyjną napisaną w trzy minuty.
05.06.2012 09:23 GOSC.PL
„Najwyższy Czas!” publikuje zapowiedź najnowszej książki swojego założyciela. Janusz Korwin-Mikke wydał w swoim życiu ich już wiele, w większości to zbiory jego publicystyki. Tak jest i tym razem – „Świat według Korwina. Najlepsze teksty” ma stanowić wybór artykułów opublikowanych w konserwatywno-liberalnym tygodniku.
Z opisu samego autora wynika, że raczej powstała na chybcika. Korwin-Mikke delikatnie, ale jednak zarzuca wydawnictwu podstawowe zaniedbania redakcyjne, jak choćby brak ujednolicenia pisowni. Zastanawiać może także dziwaczny sposób uszeregowania tekstów – pojawiają się one w zbiorze bowiem… alfabetycznie, a nie chronologicznie czy tematycznie.
Najbardziej intrygujące jest jednak stwierdzenie z końca tekstu. „I proszę to traktować jako mój testament” – pisze założyciel Unii Polityki Realnej. Gdyby chodziło o zapowiedź zakończenia działalności politycznej Korwin-Mikkego, z pewnością nie można byłoby mu wierzyć – tego typu zapewnień słyszeliśmy przez ostatnich 20 lat co najmniej kilka i zawsze gdy zbliżały się wybory, publicysta w szacie polityka powracał, by ostatecznie zdobyć co najwyżej ok. 2 proc. głosów. Tym razem jednak chyba chodzi o coś więcej – o symboliczne zamknięcie działalności publicznej jako takiej.
Nie wiem, czy Korwin-Mikke przechodzi na emeryturę i czy rzeczywiście żegna się z czytelnikami. Równie dobrze może to być chwyt marketingowy, dzięki któremu książka ma osiągnąć wyższą sprzedaż. Być może w życiu jej autora wydarzyło się coś, co każe mu szybko rozliczyć się ze swoich dokonań. Wychodzi na to, że autor „Ekonomikki” chce zostawić swoim wielbicielom dzieło, do którego będą mogli sięgnąć, by sprawdzić, jak jego autor skomentował każde kolejne wydarzenie z historii III RP. A historia lubi się powtarzać, zaś bon-moty kochają być cytowane.
Janusz Korwin-Mikke nie uważa siebie za błyskotliwego publicystę i nieudanego polityka. Oprócz tego, że wciąż ma niezrealizowane ambicje przewodzenia krajem – jedynie tymczasowo realizowane na stanowisku prezesa kolejnej partyjki – to widzi siebie także jako filozofa (którym jest z wykształcenia). „Moje tzw. felietony są zazwyczaj poważnymi esejami, których fragmenty mogłyby być bez zmian drukowane w kwartalnikach filozoficznych czy ekonomicznych, okraszanymi felietonowymi wstawkami. W wyniku tego są czasem przez fachowców – uważających, że o sprawach ważnych dla Polski i świata należy mówić i pisać na koturnach – lekceważone lub wręcz zwalczane tylko z powodu formy właśnie” – pisze o sobie bez cienia skromności. Ta pewność siebie oddziałuje także na jego zwolenników, którzy uważają go za genialnego logika.
Tymczasem jeśli spojrzeć trzeźwo na osiągnięcia Janusza Korwin-Mikkego, to w sferze praktycznej polityki miał wpływ na rzeczywistość jedynie poprzez pośrednie przyspieszenie upadku rządu Jana Olszewskiego. To ówczesny lider UPR jako poseł zgłosił 28 maja 1992 roku uchwałę lustracyjną, która była podstawą do wydania tzw. listy Macierewicza. Sam jej autor nie ukrywa, że była ona pisana „na kolanie”. - Myśmy projekt Uchwały Lustracyjnej napisali w trzy minuty. Nie był może idealny – ale był – pisze z rozbrajającą szczerością na swoim blogu na „Nowym Ekranie”. I zarzuca ekipie Olszewskiego, że przez sześć miesięcy nie zdążyła napisać ustawy lustracyjnej.
- W tym czasie Napoleon zaplanował w szczegółach ucieczkę z Elby, ponownie zajął całą Francję, przegrał pod Waterloo i został wywieziony na wyspę św.Heleny – a to zacne grono pisało jedną ustawę! – pisze. I właściwie sam sobie tłumaczy, dlaczego być może ustawa musiała dojrzewać kolejne pół roku. Bo czy porażkę pod Waterloo i śmierć na wyspie św. Heleny należy traktować jako wybitne osiągnięcie?
Pisanymi w trzy minuty uchwałami można co najwyżej przegrać bitwę pod Waterloo i przejść do historii jako wielki przegrany. Gratulacje, ale chyba nie o to chodzi w polityce. I chyba także nie o to chodzi w filozofii, żeby pisać eseje na jedną kolumnę, okraszone wygwiazdkowanymi wyrazami, a na blogu mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. Które można będzie zostawić w formie testamentu kolejnym pokoleniom licealistów.
Więcej pokory, Panie Prezesie.
Stefan Sękowski