Państwo polskie nie wie, jaki przychód przejdzie mu koło nosa z racji zwolnienia UEFA z płacenia podatku od zarobionych na Euro pieniędzy.
25.05.2012 12:05 GOSC.PL
Wczoraj w Ministerstwie Finansów próbowałem dowiedzieć się tego i owego o podatkach, jakie UEFA zapłaci lub nie zapłaci podczas zbliżających się mistrzostw Europy w piłce nożnej. Wiemy, że bonzowie i służba UEFA będzie płacić tylko podatek VAT, „bo z VAT-u nie można zwolnić nikogo, ponieważ to są uwarunkowania unijne i łamalibyśmy przepisy unijne”, usłyszałem od pracowników odpowiedniego departamentu. Nie będzie natomiast odprowadzać podatku dochodowego od osób fizycznych i prawnych, bo – to już sobie sam dopowiadam – prawo polskie nie ma nic przeciwko temu, by taki ukłon w stronę organizatorów dochodowej imprezy uczynić i z niepotrzebnej daniny zwolnić.
Ale to jeszcze nic. Na moje pytanie, czy ministerstwo czy ktokolwiek w tym kraju dysponuje wyliczeniami, jakiego rzędu kwoty przejdą budżetowi koło nosa, usłyszałem, że „nie możemy stwierdzić, ile państwo by zyskało na podatkach od UEFA, bo nie mamy informacji, kto ile zarobił, na jakie umowy”. I dalej: „W momencie, kiedy organizator jest zwolniony z opodatkowania, to takich danych nie mamy podstaw się domagać. Gdyby to było opodatkowane, moglibyśmy domagać się informacji o tym, jakie były dochody”, usłyszałem.
Otóż czegoś tu nie rozumiem: przecież zwolnienie z płacenia podatku nie zwalnia obywateli od wykazania przed fiskusem objętego ulgą przychodu. Jeśli na przykład ktoś otrzyma darowiznę od kogoś z najbliższej rodziny, to wprawdzie jest zwolniony z płacenia daniny, niezależnie od wysokości darowizny, ale jednak pod warunkiem, że obdarowany w ciągu 6 miesięcy przyzna się w Urzędzie Skarbowym, o jaką kwotę się wzbogacił. Jeśli tego nie zrobi, a fiskus to wyniucha – kara gwarantowana.
UEFA takiego obowiązku nie ma. Bonzowie wprawdzie obywatelami (nie wszyscy) Polski nie są, ale to nie ma żadnego znaczenia. Organizator każdej masowej imprezy jest zobowiązany podatek zapłacić. Tłumaczenie, że mistrzostwa należy traktować jako dobrodziejską inwestycję, dla której owoców w przyszłości należy poświęcić „nieznaczne” doraźne kwoty podatku, jest mydleniem oczu. Wystarczy zresztą przestudiować świeży raport Instytutu Globalizacji, z którego jasno wynika, że i Portugalia, i Niemcy poniosły STRATY finansowe po organizacji takich imprez. Wróżenie, że coś się zwróci z turystyki, nie sprawdziło się zwłaszcza w Portugalii. Oczywiście, liczba odwiedzających kraj wzrosła nieznacznie, ale nie na tyle, by zrekompensować poniesione wydatki. Z wyliczeń tego raportu wynika natomiast, że każdy w Polsce dopłaci średnio 11 tys. zł (!) do każdego biletu.
Nie, nie – ja nie jestem przeciwnikiem igrzysk. Wszystko jest dla ludzi. Tylko niech igrzyska też się rządzą w miarę jasnymi regułami. Skoro wszyscy inni podatki zostawiają, to dlaczego bonzowie z UEFA mają być wyjątkiem. A ja czekam na informację z MF, które obiecało sprawdzić w archiwach, czy na etapie negocjacji naszej kandydatury (parę rządów wstecz) ktoś w ogóle z polskiej strony postawił w punkcie wyjścia warunek, że jakieś podatki u nas jednak zostaną. Bo wprawdzie powszechnie wiadomo, że to UEFA stawia warunki w punkcie wyjścia – dostaniecie Euro, jak nie będzie podatku – ale czy to jest naprawdę tak potężna organizacja, by suwerenne, za przeproszeniem, państwo nie mogło wykazać choć odrobiny zdolności negocjacyjnych?
Jacek Dziedzina