Mówi się czasem: „temat zastępczy”. Ale to my sami zastępujemy nim rzeczywistość.
Na szczęście od jakiegoś czasu względna cisza na temat małżeństwa W. z Sosnowca. Pewnie temat się przejadł. A było go tyle, że cudem nie dostaliśmy wszyscy jakiejś ciężkiej, ogólnokrajowej niestrawności. Po „rodzinnym” temacie z Sosnowca przyszedł natomiast czas na temat „folklorystyczno-sportowy”. Czyli dywagacje medialno-towarzyskie o pieśni zwanej „Koko Euro spoko”. Że jest antyfolklorystycznym kiczem – krzyczą znawcy (?) sztuki. Lub też – odwrotnie – że to sięgająca korzeni muzyka (twierdzi opcja „patriotyczna”). Mówią więc o tym wszyscy, bo jak się nie wypowiesz – nie istniejesz. Gdakanie i rwetes taki, że godny sprawy… ważniejszej. Bo prawda jest taka, że są sprawy ważne. I są ważniejsze. A tylko jakimś współczesnym trybem pomieszania medialnego z poplątaniem ludzkich zainteresowań coraz trudniej oddzielić jedne od drugich. Pułapka czasów obecnych, informacyjnych, w którą niestety i autorka tychże słów wpada regularnie, polega na tym, że sami, ze sporym impetem i zaangażowaniem, ładujemy się w „informacyjny ciąg”. Żeby być na bieżąco. Niby. Żeby być doinformowanym. Niby. Żeby wiedzieć. Niby. W efekcie myśląc o sobie z dumą per „współcześni intelektualiści”, czyli interesujący się wszystkim, nie interesujemy się de facto… niczym. Albo namiastką czegoś. Albo, jak to niektórzy mówią, „tematami zastępczymi”. Na marginesie: wątpię, żeby tematy typu „rodzina W.” czy „koko-spoko a sprawa polska” były nam odgórnie „podstawiane”. Żeby (jak niektórzy twierdzą) prosty lud nie interesował się niczym innym. Ważniejszym, rzecz jasna. Nie. To raczej my, sami i dobrowolnie, i niby nie tacy prości, poddajemy się ogólnej informacyjnej histerii, podsycanej (mea maxima culpa) przez fora internetowe, portale społecznościowe, telewizyjne stacje newsowe itd. I to my sami tymi „tematami zastępczymi” zastępujemy… rzeczywistość. To niebezpieczne z dwóch powodów. Raz – że w natłoku informacji tematy ważniejsze mogą rzeczywiście umknąć: nie da się intelektualnie i emocjonalnie przyjąć i przeanalizować z sensem wszystkiego. I dwa: w natłoku newsowych wrażeń i analiz umyka… najważniejsze. Relacje, prawdziwe problemy... Człowiek tuż obok umyka! Ktoś mądry powiedział: „Ważne są te informacje, które przeczytane po dwóch latach nadal mają znaczenie”. Idę po książkę. Oczywiście gdy tylko zamknę laptopa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
agata puścikowska