„W Polsce krzyż jest dziś podwójnie znieważany – przez tych, którzy zwalczają go jako symbol chrześcijaństwa, jak i tych, którzy używają go do doraźnych politycznych celów” – stwierdził abp Henryk Muszyński podczas Mszy św. inaugurującej gnieźnieńskie obchody 221. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja.
Emerytowany metropolita gnieźnieński przewodniczył wspólnej modlitwie w intencji Ojczyzny w zastępstwie nieobecnego prymasa Polski abp. Józefa Kowalczyka, który uczestniczył w uroczystościach w Warszawie. W homilii przypomniał o chlubnych rocznicach: lwowskich ślubach króla Jana Kazimierza, uchwaleniu Konstytucji 3 Maja, ustanowieniu święta Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski i wreszcie ogłoszeniu Jej – obok św. Wojciecha i św. Stanisława – główną patronką Polski.
„W dobie toczącej się tak żywo dyskusji o nauczaniu i znaczeniu historii w życiu narodu, wydaje się nie tylko wskazane, ale wręcz konieczne sięganie do przeszłości. Przeszłość bowiem jest wyrazem naszej tożsamości, także tej wspólnotowej. Człowiek wykorzeniony jest łatwy do zmanipulowania, jest zagrożony, nie potrafi określić, co jest dobre, ważne i potrzebne” – mówił abp Muszyński.
Przypomniał także, że Konstytucja 3 maja, której 221. rocznicę uchwalenia dziś obchodzimy, była pierwszą demokratyczną Konstytucją w Europie i drugą na świecie po Stanach Zjednoczonych. „Myślę, że bez fałszywej skromności możemy powiedzieć, że także w naszej współczesnej Konstytucji mamy Europie coś do zaoferowania, chociażby preambułę, w której jest miejsce dla wszystkich, zarówno dla tych, którzy wierzą w Boga, jak i dla tych, którzy te podstawowe wartości czerpią z innych źródeł” – podkreślił hierarcha.
Abp Muszyński przyznał również, że Polacy ciągle jeszcze są jednolici zarówno narodowościowo, jak i religijnie. „To wielki dar” – stwierdził, dodając jednocześnie, że religijność w wymiarze zewnętrznym nie jest tożsama z pobożnością. „Czy zatem jesteśmy narodem pobożnym?” – pytał dalej arcybiskup senior, tłumacząc, że testerem pobożności jest częstotliwość, z jaką się modlimy i korzystamy z sakramentów świętych.
„Celebracje i obrzędy są bardzo potrzebne, ale muszą być one ukoronowaniem takiej właśnie postawy. Celebracje pozbawione swojej duchowej treści są hipokryzją i zakłamaniem. Starsze pokolenie pamięta takie pełne hipokryzji obchody urządzano w poprzednim systemie” – przypomniał abp Muszyński.
Stwierdził również, że współcześnie Polsce grozi nie tyle ateizm filozoficzny, co praktyczny, eliminujący Boga z różnych wymiarów ludzkiego życia. „To tragiczne złudzenie, bo wszystko, co ludzkie, kiedyś się kończy i trafiamy głową w mur nieprzebyty, mur ciemności. Dlatego, jeśli chcemy wiedzieć co dalej, musimy spojrzeć w świat większy, świat Boży, ale on otwiera się tylko poprzez wiarę” – tłumaczył kaznodzieja.
W dalszej części homilii abp Muszyński nawiązał do maryjności Polaków. Jak mówił, szczycimy się tym, że jesteśmy narodem głęboko maryjnym. Kult maryjny – jak przypomniał – jest o wiele starszy niż tytuł: Maryi Królowej Polski. Katedra w Gnieźnie, matka Kościoła hierarchicznego w Polsce, pamiętająca czasy Mieszka I i Bolesława Chrobrego, nosi przecież tytuł Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W jej ślady poszły inne katedry i kościoły, drugiej najstarszej metropolii halickiej, a potem mohylewskiej, a także katedry biskupie w Płocku, Włocławku, we Lwowie i wreszcie Kościół Mariacki w Krakowie. Wszystkie te świątynie przypominają o tym, jak głęboko sięga kult maryjny w naszej Ojczyźnie. Jest to jednak tylko jedna strona medalu. Drugą jest tocząca się w naszym kraju walka dobra i zła, która – jak mówił abp Muszyński – przyjmuje znamiona apokaliptycznego smoka, który wypowiedział śmiertelną walkę Niewieście.
„Maryja, symbol macierzyńskiej miłości, jest Królową jedności i pokoju. Tymczasem jej królestwo w naszej Ojczyźnie jest podzielone. Coraz częściej i nie bez powodu mówi się o wojnie polsko-polskiej, którą prowadzą ludzie tej samej Matki, nierzadko tej samej wiary. Krzyż, symbol miłości i jedności, jest niejako podwójnie znieważany – przez tych, którzy go zwalczają jako symbol chrześcijaństwa, jak i tych, którzy używają go do doraźnych politycznych interesów” – stwierdził arcybiskup senior.
Przypomniał również za Bernhardem Sutorem, że „kto z konfliktu interesu niepotrzebnie rodzi konflikt prawdy, a wraz z tym konflikt sumienia, daje wyraz nie tylko politycznej, ale i etycznej nieodpowiedzialności. Ale ten, kto do eskalacji takiego konfliktu używa rzeczy świętych (jak Eucharystia czy krzyż), przekracza granice zarówno politycznej, jak i etycznej odpowiedzialności”.