Tak twierdzi Parlament Europejski. Kto zarobi na jego głupiej rezolucji?
26.04.2012 10:02 GOSC.PL
W powieściach Terry’ego Pratchetta występuje troll Detrytus. Jako że składa się w większości ze skały, nie posiada zbyt lotnego umysłu. Szczególnie wolno działa, gdy jest ciepło. Jednak sytuacja zmienia się, gdy w powieści „Zbrojni” trafia do Składu Przyszłej Wieprzowiny – specyficznej chłodni o bardzo niskich temperaturach. Jego schłodzony mózg zaczyna działać o wiele szybciej, dzięki czemu na krótki czas staje się matematycznym geniuszem.
W tym kontekście działalność Parlamentu Europejskiego można traktować jako dowód na występowanie globalnego ocieplenia. Być może europosłowie powinni obradować właśnie w takiej chłodni, bo wpadają na coraz głupsze pomysły. Móżdżyli, móżdżyli… i urodzili rezolucję o związkach między globalnym ociepleniem a nierównością między kobietami a mężczyznami. Z dokumentu można dowiedzieć się, że „zmiana klimatu nasila dyskryminację ze względu na płeć”, „planowanie rodziny może znacząco poprawić zdrowie kobiet i kontrolę wielkości rodziny, a ostatecznie zwiększyć niezależność i ograniczyć obciążenie pracą kobiet (...), przy jednoczesnym zwiększeniu odporności kobiet i rodzin na skutki zmiany klimatu”. PE apeluje o "uwzględnienie aspektu płci w strategiach na rzecz przeciwdziałania klęskom żywiołowym", a także o „uwzględnienie kwestii płci na każdym etapie strategii politycznych dotyczących klimatu, od ich tworzenia aż po finansowanie, wdrożenie i ocenę”. Konkretnie ma to polegać m.in. na ustaleniu parytetu płciowego przy negocjacjach dotyczących np. ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.
Zdaniem Michała Szułdrzyńskiego z „Rzeczpospolitej” tego typu dokumenty powstają tylko po to, żeby pisać i żeby było o czym pisać. Niestety nie mogę zgodzić się z takim podejściem – to byłoby zbyt piękne. Nie mające mocy prawnej rezolucje mają kształtować opinię publiczną – w końcu są dziełem europejskiej elity. Stanowią podkładkę dla tych polityków, którzy mają realny wpływ na stanowienie prawa, podkładkę do wprowadzania absurdalnych rozwiązań.
Jednak są tacy, dla których tego typu dokument wcale nie jest absurdalny. To ci, którzy na „walce z klimatem” i „batalii o równość kobiet i mężczyzn” korzystają. Np. działacze ekologiczni, którzy nie zawsze walczą z nadużywaniem ludzkiej własności nad Ziemią, często po prostu na swoich akcjach zarabiają (pytanie, czy jedzą tylko z ręki szykanowanych przedsiębiorców, czy także z ręki służb specjalnych państw, które nie są zainteresowane rozwojem gospodarczym ojczyzn swoich podopiecznych). To ci naukowcy, którzy produkują coraz to nowe dowody na poparcie tezy, iż globalne ocieplenie (o ile rzeczywiście występuje) ma związek z ludzką działalnością. To przemysł aborcyjny i antykoncepcyjny, który zarabia na „planowaniu rodziny” i zaspokajaniu „potrzeb antykoncepcyjnych kobiet i mężczyzn”, o których także mowa w dokumencie. To zawodowe działaczki i polityczki, które dzięki parytetom, a nie własnym umiejętnościom, dostaną się do negocjacyjnych stołów.
Tę listę można ciągnąć i ciągnąć. Pytanie, czy, a jeśli tak, to jakie są związki między beneficjentami tej uchwały a jej autorami i szefami frakcji, które za nią głosowały, jest bardzo intrygujące.
Stefan Sękowski