Chociaż nie znaleźli w Nim żadnej winy zasługującej na śmierć, zażądali od Piłata, aby Go stracił. Dz 13,28
Pamiętam, że jako dziecko zawsze z dużym potępieniem patrzyłem na ten tłum, żeby nie powiedzieć hołotę, który wrzeszcząc, domagał się śmierci Jezusa i uwolnienia Barabasza. Jednak z wiekiem nieśmiało rodziło się pytanie, czy aby na pewno wśród tej hołoty nie ma mnie. Najpierw umiejscawiałem się gdzieś z tyłu, wśród tych, którym resztki sumienia kazały milczeć. Ale dzisiaj już wiem, że stoję z przodu i krzyczę najgłośniej: ukrzyżuj Go! Łatwość, z jaką rezygnuję z tego, co święte, i usprawiedliwiam to, co grzeszne, sprawia, że tak właśnie jest. Dzisiejsze prawo i konstytucje też bywają wrzaskiem hołoty domagającej się śmierci „świętego” i ułaskawienia dla „zabójcy”. Ale nie traćmy nadziei. Hołota niech sobie wrzeszczy, ile wlezie. Ostatnie zdanie i tak należy do Świętego, który w milczeniu zmarł i zmartwychwstał. I zbawił hołotę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Szewczyk