Rodzinne spotkania, obiadki, kolacyjki czy co tam jeszcze spełniają rolę zupełnie nie do zastąpienia. To brakujące ogniwo łączące pokolenia.
Fotografia pstryknięta ot tak, przypadkiem. Pierwsza od prawej Aniela. Z lewej Anielka, lat dziesięć. Są tak podobne, jak tylko cioteczna babcia do ciotecznej wnuczki podobne być mogą. To samo spojrzenie, ten sam uśmiech. Figiel w oczach zupełnie ten sam. Ba, wzrost już nawet podobny. A dziwna sprawa, bo podobieństwo „wyszło” dopiero na fotografii, gdy stoją tak obok siebie, lekko przytulone. Wcześniej, tuż za rodzinnym stołem, gdy jedna mówiła o dawnych czasach, a druga wstawała, siadała, trajkotała i robiła więcej zamieszania, niż przyzwoitość nakazuje, jakby z innego świata były... Tymczasem to ten sam świat. Tylko z różnicą wieku coś około 70-letnią. Ten sam świat, chociaż czasem zamiast ton książek, zbyt dużo komputerowych gier. Ten sam świat, bo rodzinny, bo podobnych wartości i zwyczajów. I właśnie dlatego, gdy ktoś czasem pyta: chce ci się te rodzinne obiadki urządzać? mówię szczerze: nie chce, ale muszę. Dla siebie samej przede wszystkim: dla radości obcowania z ludźmi ważnymi i pięknymi, których się na co dzień nie widuje przecież. Ale przede wszystkim dla dzieci. To one najwięcej czerpią. Rodzinne spotkania, obiadki, kolacyjki czy co tam jeszcze (wersja współczesna, letnia – jak najbardziej na miejscu – grill) pełnią nieocenioną rolę. To brakujące ogniwo łączące pokolenia. I wcale nienachalnie, i nie wprost. Przecież nie chodzi o to, żeby w pustym i sterylnym domu postawić kilkulatka na baczność i wygłosić pogadankę o roli rodziny, historii, tradycji, więzi... I dlatego, jeśli to tylko możliwe (z przyczyn technicznych), dzieci siadają z dorosłymi przy stole. A choć momentami plotą bzdury i popłoch na talerzach czynią, trudno. Obrus plamoodporny, a i pralka automatyczna na zawołanie. Lewym uchem, mimochodem, wpadają dzieciom historie, wartości, emocje. I nie ma obawy: prawym nie wylecą. A jeśli nawet – wrócą przy następnym spotkaniu. A za lat 50, 60, 70... Brakujące rodzinne ogniwo zespoli kolejne pokolenie. I tylko miejsca na fotografii się nieco zmienią. Kto stanie po prawej, obok statecznej (już) Anieli?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska