Proces Breivika powinien być przestrogą dla wszystkich, których kusi, żeby ekstremistom odpowiadać ich bronią.
16.04.2012 12:30 GOSC.PL
Dziś ruszył proces Andersa Breivika. Oskarża się go o zorganizowanie zamachów, w których zginęło 77 osób. Breivik co prawda przyznaje, że zabił, ale winny się nie czuje. Ten proces powinien być przestrogą dla wszystkich, których kusi, żeby wszelkim ekstremistom odpowiadać pięknym za nadobne.
Nawet na naszym forum często pojawiają się sugestie, żeby ogień zwalczać ogniem. Padają pytania, dlaczego milczymy, kiedy nas obrażają, dlaczego nie walczymy przeciw tym, którzy nas atakują.
Anders Breivik zawalczył. Chciał powstrzymać „muzułmańską inwazję” na europejskie kraje. Mówi, że działał w samoobronie. Ktoś chce iść w jego ślady?
Przyznam, że dla mnie to najtrudniejszy moment w chrześcijaństwie. Nie ma nic trudniejszego, niż zacisnąć zęby, kiedy ktoś narusza moje „terytorium” i nie tylko machnąć ręką, ale jeszcze zobaczyć w tym człowieku brata. Nieraz sobie z tym nie radzę. Od czasu do czasu chętnie wymierzyłbym sprawiedliwość na własną rękę i pewnie to by mi poprawiło humor w danej chwili.
Jednak my chrześcijanie nie możemy zatrzymywać się na „danej chwili”. Musimy patrzeć dużo, dużo dalej. Streszczenie tego nakazu zawarł święty Paweł w Liście do Rzymian. Pisze tak: „Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie!” (Rz 12,14) i dalej: „Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi!” (Rz 12,17). Musiałbym właściwie wkleić tu cały 12 rozdział jego listu. Polecam więc jego lekturę.
Chrystusowa logika to dla nas zwyczajnie „jazda ekstremalna bez trzymanki”. To nieustanne krzyżowanie samego siebie i jak pisze święty Paweł, „wydawanie naszych ciał na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12,1). Starając się wbrew wszystkiemu żyć w zgodzie z ludźmi, nawet tymi, którzy nas prześladują, codziennie wydajemy własne życie, tak jak Jezus wydał swoje za nas. Mnie ten krzyż nieraz powala, ale dla chrześcijan nie ma innej drogi. I to nie jest wcale tchórzostwo, jak niektórym się wydaje. Chrześcijanin nie jest pariasem, który przez własną gapowatość pozwala się opluwać, znieważać i odbierać sobie należne prawa. Chrześcijanin to człowiek, który czyni twarz swoją jak głaz, bo wie, że nie dozna wstydu (por Iz 50,4-9a). Chrześcijanin to człowiek, który ma na tyle odwagi, żeby zmierzyć się z samym sobą i wygrać tę walkę, nie czekając na ziemską sprawiedliwość.
Jan Drzymała