Prezydent Czech Vaclav Klaus oświadczył w środę, że jeśli nie dojdzie do porozumienia w szeregach centroprawicowej koalicji, rozwiązaniem będą przedterminowe wybory, zorganizowane do lata. Podkreślił, że nie chce półśrodków, takich jak rząd tymczasowy.
"Jeśli mają być wybory, niech będą jak najszybciej, do lata" - powiedział czeski przywódca, reagując na groźbę opuszczenia gabinetu przez najmniejszą partię koalicyjną, Sprawy Publiczne (VV).
Prezydent zaapelował jednocześnie do centroprawicy o "wstrzemięźliwość i odpowiedzialność". "Jestem przekonany, że mamy dość problemów, niestabilność ekonomiczną i polityczną, dlatego też powinniśmy uważać, aby ich nie pogłębiać" - mówił. Klaus spotkał się już w sprawie kryzysu rządowego z premierem Petrem Neczasem.
We wtorek Sprawy Publiczne zagroziły przejściem do opozycji, jeśli premier do 26 kwietnia nie dokona zmian w gabinecie i nie wprowadzi poprawek do umowy koalicyjnej. Neczas określił to jako szantaż i zadeklarował gotowość do rozpisania przedterminowych wyborów.
W środę szef czeskiego rządu po spotkaniu kierownictwa Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), którą kieruje, poinformował, że daje dotychczasowym partnerom koalicyjnym tydzień na wyjście z kryzysu, a porozumienia oczekuje w przyszły wtorek. Jeśli do tego nie dojdzie, ODS rozpocznie rozmowy z pozostałymi ugrupowaniami politycznymi i zaproponuje zorganizowanie przedterminowych wyborów, "najlepiej 22 albo 23 czerwca."
Neczas podkreślił też, że w razie opuszczenia koalicji przez VV nie zamierza kierować gabinetem mniejszościowym, gdyż rząd oraz jego program oszczędnościowy wymaga stabilnej większości.
W środę rano Sprawy Publiczne złagodziły swoje stanowisko. Szef partii Radek John poinformował, że dymisje są przygotowane i ugrupowanie czeka na rezultaty rozmów z premierem. Jednak wkrótce media obiegło oświadczenie jednego z ministrów VV, Pavla Dobesza, który odmawia złożenia rezygnacji. Później podobne stanowisko przedstawiła wicepremier i wiceszefowa partii Karolina Peake.