Nie byłoby wielkich mężczyzn bez wielkich kobiet. Takich jak 99-letnia Franciszka Jägerstetter.
20.03.2012 10:16 GOSC.PL
3 marca 99. urodziny obchodziła niezwykła kobieta. Być może nie dowiedzielibyśmy się o tym, gdyby Franciszka Jägerstetter nie była żoną swojego „imiennika” – Franciszka. Austriackiego męczennika, który w czasie II wojny światowej zdezerterował z Wehrmachtu i został za to skazany na śmierć.
Decyzję o odmowie brania udziału w wojnie, która nie była zgodna z jego wiarą, dojrzewała przez wiele miesięcy. Podjęcia jej odradzali mu wszyscy: rodzice, teściowie, księża, nawet biskup, który w tym samym czasie wolał odprawiać uroczyste nabożeństwa żałobne za „bohaterskich” poległych żołnierzy na froncie wschodnim (był to ten sam biskup, który po wojnie tłumaczył austriackim kobietom gwałconym przez czerwonoarmistów, by przyjęły to jako karę za grzechy ich mężów). Wszyscy, oprócz jednej: Franciszki, jego żony i matki trójki ich dzieci.
A życia z Franzem nie miała łatwego od samego początku. Wychodząc za mąż musiała zaakceptować, że jej mąż ma już nieślubne dziecko z inną kobietą. Po jego męczeńskiej śmierci w 1943 roku jeszcze przez dwa lata była szykanowana przez nazistów jako żona dezertera. Samotnie musiała wychowywać trzy córki. Później też nie było łatwo, bowiem bohaterski akt Franza zawstydzał austriacki Kościół, w dużej mierze uległy wobec hitlerowskich władz. Z Jägerstettera usiłowano zrobić wariata, fanatyka, który dla idei stracił głowę – w przenośni i dosłownie, bo w więzieniu Berlin-Brandenburg został ścięty. Nie zdziwiłoby nikogo, gdyby trudy życia ją złamały, gdyby miała pretensje o to co się stało do swojego męża, do Boga i do Kościoła. Tymczasem po wojnie przez trzydzieści lat angażowała się w swojej parafii w St. Radegund – jako zakrystianka i w Katolickim Ruchu Kobiet. I cierpliwie znosiła wszystkie trudy i przeciwności. – To był długi Wielki Piątek, myślę, że jestem coraz bliżej Wielkanocy – mówi dziś o swoim życiu kobieta, której wielu mogłoby zazdrościć pogody ducha.
Dopiero po latach zaczęto poznawać się na poświęceniu jej męża: co ciekawe, najpierw zainteresował się nim ruch pacyfistyczny, dopiero później do hierarchów kościelnych zaczęła docierać prawda, że mamy do czynienia z męczennikiem. W 2007 roku został oficjalnie ogłoszony błogosławionym. Na jego beatyfikacji obecna była także Franciszka, razem z ich dziećmi. Trudno powiedzieć, czy doszłoby do niej, gdyby nie wsparcie, jakie Jägerstetter otrzymał od swojej żony. Z pewnością pomogło mu w konsekwentnym naśladowaniu Chrystusa. Małżonkowie idą do Nieba parami, nawet jeśli dochodzą w dużych odstępach czasu.
Stefan Sękowski