Skazani przez białoruski sąd na karę śmierci za zamach w mińskim metrze w kwietniu 2011 roku Dźmitry Kanawałau i Uładzisłau Kawaliou zostali straceni - podała w sobotę państwowa agencja BiełTA. Kara śmierci wykonywana jest na Białorusi przez rozstrzelanie.
Wcześniej o wykonaniu wyroku na Kawaliowie powiadomiła jego rodzina, a media niepaństwowe o tym, że stracony został Kanawałau. W wybuchu na stacji metra w centrum Mińska 11 kwietnia zeszłego roku zginęło 15 osób.
Dwaj 25-latkowie pochodzący z Witebska zostali zatrzymani niecałe dwa dni po zamachu. Kanawałau został oskarżony o przygotowanie i podłożenie ładunku wybuchowego na peronie metra. Kawaliou - o współudział i niepowiadomienie o przestępstwie.
O wykonaniu wyroku śmierci na Kawaliowie zawiadomił listownie jego rodzinę w Witebsku Sąd Najwyższy. "Mama właśnie wyjęła je (zawiadomienie - PAP) ze skrzynki. Z Sądu Najwyższego, z 16 marca, że wyrok został wykonany" - powiedziała niezależnym mediom w sobotę siostra Kawalioua, Taciana. Jak dodała, zawiadomienie wysłano zwykłym listem.
O tym, że stracony został także Kanawałau, poinformował początkowo portal internetowy Tut.by, nie podając źródeł tej informacji. Wieczorem stracenie obu skazanych potwierdziła BiełTA, powołując się na państwową telewizję ONT.
W środę telewizja państwowa podała, że prezydent Alaksandr Łukaszenka nie ułaskawi obu skazanych.
Na procesie, który rozpoczął się jesienią 2011 roku, obaj mężczyźni byli oskarżeni o terroryzm, za co grozi na Białorusi najwyższy wymiar kary. Kanawałau był także oskarżony o dwa inne wybuchy: w Mińsku w 2008 roku oraz w Witebsku w 2005 roku. W obu tych przypadkach rannych zostało kilkadziesiąt osób.
Kanawałau przyznał się do winy i odmówił zezań w sądzie. Odczytano jego zeznania ze śledztwa. W jednym z nich mówił, że postanowił zdestabilizować sytuację na Białorusi, a celem, który chciał osiągnąć, było przestraszenie społeczeństwa.
Kawaliou w trakcie procesu konsekwentnie zaprzeczał swojemu udziałowi w zamachu. W ostatnim słowie wyraził też przekonanie, że zamachu nie przeprowadził Kanawałau.
Krótko po zamachu w metrze władze wykluczyły jego tło polityczne. Zarazem Prokuratura Generalna ostro reagowała na niektóre publikacje opozycyjnych mediów na temat zamachu, a gazeta "Nasza Niwa" otrzymała za jeden z artykułów oficjalne ostrzeżenie z Ministerstwa Informacji.
Media państwowe, relacjonując proces od jego rozpoczęcia, informowały, że śledczy są przekonani o winie oskarżonych. Z kolei organizacje obrony praw człowieka zwracały uwagę na wątpliwości podnoszone przez obronę oraz nieprawidłowości proceduralne w trakcie śledztwa i postępowania sądowego.
Matka Kawalioua apelowała w miniony piątek do Łukaszenki o odroczenie egzekucji o rok. "Proszę na mocy artykułu 61. konstytucji polecić organowi, który zgodnie z prawem powinien wykonywać wyroki, by odroczył na rok wykonanie kary śmierci na moim synu. Mam nadzieję, że w tym czasie zostanie rozpatrzony wniosek skierowany do Komitetu Praw Człowieka ONZ" - napisała Lubou Kawaliowa.
15 grudnia 2011 roku Komitet Praw Człowieka ONZ zarejestrował skargę matki oraz siostry Kawalioua - Taciany, na naruszenie jego prawa do życia. Zgodnie z obowiązującą procedurą komitet zwrócił się jednocześnie z prośbą do państwa białoruskiego o niewykonywanie wyroku do czasu rozpatrzenia skargi.
O ułaskawienie skazanych apelowali obrońcy praw człowieka oraz społeczność międzynarodowa, m.in. szef Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon, według którego istnieją "oczywiste oznaki świadczące o tym, że przyznanie się do winy, na podstawie którego skazano Kanawałaua i Kawalioua, wymuszono torturami".
Grudniowy sondaż niezależnego białoruskiego ośrodka NISEPI wykazał, że więcej Białorusinów (43,3 proc.) nie wierzy w winę skazanych niż w nią wierzy (37 proc.).