- PSL opowiada się za dopisywaniem do kapitału emerytalnego matek kwoty około 20-30 tys. złotych - poinformowała w piątek była minister pracy Jolanta Fedak (PSL). "Budżet tego nie wytrzyma" - odpowiada szef sejmowej komisji finansów Dariusz Rosati (PO).
Jak oceniła Fedak podczas briefingu w Sejmie, w systemie emerytalnym bardzo słabo zabezpieczone są kobiety wychowujące dzieci, a kapitał emerytalny przez nie zgromadzony może nie wystarczyć nawet na minimalne emerytury.
"Krokiem we właściwym kierunku byłoby uzupełnienie - dla kobiet, które urodziły lub adoptowały dzieci - kapitału o 20-30 tysięcy, żeby one również mogły skorzystać z propozycji emerytury częściowej" - zaznaczyła Fedak. Podkreśliła, że o koncepcji takiej częściowej emerytury mówił premier Donald Tusk.
Fedak nie przesądziła, czy podwyższenie kapitału emerytalnego miałoby dotyczyć wszystkich matek, czy też tych z więcej niż jednym dzieckiem. "Generalnie chodzi nam o to, żeby matki mogły skorzystać z emerytury" - podkreśliła.
Fedak pytana, czy propozycja PSL zakłada 20-30 tysięcy zł dla matki za każde urodzone dziecko powiedziała: "To kwestia określenia parametrów, jest to jeszcze przedmiotem rozmowy - może to być za każde dziecko jakaś suma, może być za drugie, trzecie dziecko jakaś suma. To jest sprawa do bardzo szczegółowych decyzji".
"Generalnie chodzi nam o to, żeby one (kobiety) mogły z tej niepełnej emerytury skorzystać. Mamy w tej chwili taką sytuację, że kobiety wychowujące dzieci nie miałyby szans skorzystania z tej propozycji (częściowych emerytur - PAP), właśnie z uwagi na niedostatek kapitału" - podkreśliła Fedak.
Rzecznik PSL Krzysztof Kosiński przekonuje, że "emerytury częściowe, o których mówił premier Donald Tusk to dobra propozycja, a teraz trzeba ją doprecyzować".
"Premier proponuje kobietom możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, jeśli uzbierany kapitał emerytalny pozwala na wypłatę co najmniej minimalnego świadczenia. Dopłaty, o których mówimy, są wyrównaniem szans matek w stosunku do kobiet, które nie mają dzieci. Te drugie mogą nieprzerwanie pracować i wypracować odpowiedni kapitał emerytalny. Z kolei matki poświęcając czas na opiekę nad dziećmi mogą nie uzbierać takiego poziomu kapitału" - przekonywał Kosiński w rozmowie z PAP.
Wcześniej PSL proponowało, aby kapitał emerytalny rodziców był podwyższany o 10 proc. za dziecko.
Szef sejmowej komisji finansów publicznych Dariusz Rosati (PO) podkreśla, że obie propozycje PSL zwiększają kwotę wypłat z funduszu emerytalnego w sytuacji, kiedy nie ma zwiększonych dochodów.
"To oznacza, że odchodzimy od podstawowej zasady reformy emerytalnej przeprowadzonej w 1999 roku, a mianowicie, że system emerytalny jest finansowo neutralny dla budżetu. Jeśli komuś dołożymy procent albo kwotę, to ktoś będzie musiał za to zapłacić, w tym wypadku budżet państwa" - zaznaczył Rosati w rozmowie z PAP.
Jak przekonywał, nie należy łączyć reformy emerytalnej z polityką prorodzinną. "Polska potrzebuje polityki prorodzinnej, ale matkom trzeba pomagać teraz, a nie dopiero, kiedy będą przechodzić na emerytury. PSL stara się ulżyć matkom, ale budżet tego nie wytrzyma, a kobiety i tak nie uzależniają decyzji o macierzyństwie od ewentualnych dopłat do kapitału emerytalnego" - dodał.
Według Rosatiego, można zastanawiać się nad innym kompromisowym rozwiązaniem dla kobiet. "A mianowicie ustalić pewien minimalny poziom emerytury - taki powyżej minimum socjalnego, który nie będzie zmuszał matek do ubiegania się o pomoc społeczną, czyli będzie gwarantował utrzymanie - i dać możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę tym, którzy zgromadzą kapitał emerytalny pozwalający na wypłatę świadczeń na takim poziomie" - tłumaczył polityk PO.
"Pod warunkiem, że ta osoba nie ustawi się następnego dnia w kolejce do pomocy społecznej mówiąc, że ma głodową emeryturę, z której nie da się wyżyć. Bo główny cel podwyższenia wieku emerytalnego polega na tym, że emeryci mają mieć więcej pieniędzy. A symulacje pokazują, że jeśli nie podniesiemy wieku emerytalnego, to za około 30 lat kobiety przechodzące na emeryturę otrzymają świadczenia w wysokości obecnych 700-800 złotych" - zaznaczył Rosati.
Premier Donald Tusk zadeklarował po spotkaniu z działaczkami Kongresu Kobiet, że w ciągu najdalej dwóch tygodni rząd przedstawi ostateczną wersję projektu reformy emerytalnej. Przekonywał, że celem rządu jest zbudowanie systemu emerytalnego, dającego poczucie bezpieczeństwa.
"Jesteśmy bliscy takiego rozwiązania, w którym osoby, które utracą pracę i nie będą mogły jej znaleźć, a wypracowały w swoim życiu kapitał, który wystarcza do wypłacenia np. emerytury minimalnej, powinny mieć możliwość wyboru (wcześniejszego przejścia na emeryturę - PAP). Bardzo poważnie ten wariant rozważamy" - podkreślił premier na konferencji prasowej po środowym spotkaniu. Zastrzegł, że nie jest przesądzone, że takie rozwiązanie ostatecznie znajdzie się w projekcie; wciąż trwają konsultacje, a każda propozycja wymaga precyzyjnego wyliczenia.
Premier powiedział, że "rozważany wariant tzw. częściowej emerytury dla osób w podeszłym wieku" nie oznacza powrotu do emerytur pomostowych. Dodał, że to świadczenie nie mogłoby wynosić więcej niż emerytura minimalna i nie można byłoby go łączyć z pracą.
Do tej pory partie koalicyjne nie osiągnęły porozumienia w sprawie reformy systemu emerytalnego przewidującej podwyższenia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat. W przyszłym tygodniu kończą się konsultacje społeczne ws. projektu podnoszącego wiek emerytalny. Najprawdopodobniej już po zakończeniu konsultacji odbędzie się kolejne spotkanie kierownictw PO i PSL w sprawie reformy.