Z okazji Dnia Kobiet składam nam, drogie Panie, konstruktywne życzenia.
08.03.2012 09:02 GOSC.PL
Właśnie premier RP złożył mi życzenia. No ślicznie było... Z bukietem czerwonych tulipanów (nie starczyło goździków?) w dłoni, z uroczyście posępną miną, wyrecytował wyuczoną formułkę o tym, że kobiety harują nie mniej niż mężczyźni. A szczególnie gdy są kasjerkami. I że obecnie pracują nawet jako policjantki (oznaka postępu zapewne). I w ogóle wszystkiego co najlepsze. Bo dopiero ósmy marca to dzień, w którym się o nas pamięta. Więc kwiaty tego dnia - konieczne.
A w ogóle, to wiele trzeba zrobić, żeby nasza sytuacja życiowa się poprawiła. Prawda.
Oczywiście, bardzo dziękuję. W imieniu wszystkich steranych kasjerek, postępowych policjantek. A już najbardziej dziękuję w imieniu tych pań, o których pamiętał tylko nasz premier: które kwiaty dostają tylko od premiera, i tylko na dzień kobiet... Wzruszające. I chociaż ani policjantką, ani kasjerką nie jestem, a kwiaty dostaję minimum dwa razy w roku (więc nie tylko od pana premiera), to w dniu mojego święta pragnę sobie i innym paniom złożyć i bardziej konstruktywne życzenia.
Lista powinna być znacznie dłuższa ale z braku czasu (do pracy lecę, a jeszcze sporo obowiązków domowych przede mną - co wcale nie jest, wbrew feminizującym pozorom, powodem do rozpaczy, ani mnie nie dyskryminuje). Życzę więc sobie i wszystkim paniom w Polsce, co następuje (kolejność nieprzypadkowa):
- Miłości na każdy dzień: bo miłość i poczucie, że jest się kochaną, pozwala przetrwać najtrudniejsze dni, złośliwego szefa, chwilowy brak perspektyw, głupie i antykobiece rządy nawet;
- Umiejętności i chęci dążenia do własnomyślnie wytyczonych celów: bez obaw, z ufnością we własne siły i umiejętności.
- Pogodzenia z samą sobą i wewnętrznej harmonii: życia bez wewnętrznego rozdarcia, lęków, ciągłego stresu, gdy robi się coś, czego robić się nie chce...
- No i na koniec życzenia nie polityczne, ale zdroworozsądkowe bardzo. Życzmy sobie mądrych rządzących, którzy zamiast gadać o równouprawnieniu, zadbają o realne wyrównywanie szans na rynku pracy, a jednocześnie nie będą na siłę zrównywać płci. Bo to trąci... dyskryminacją. Życzmy sobie rządzących, którzy w końcu dojdą do wniosku, że 67-letnia kasjerka to jednak nie jest ratunek na demograficzną zapaść... Zauważą też w końcu, ale konkretnymi działaniami a nie czczym gadulstwem, że kobieta pracująca wyłącznie w domu to genialny, wykwalifikowany pracownik, który kwalifikuje do życia w społeczeństwie nowych obywateli. I pozostanie w domu, wychowywanie dzieci, jest jej takim samym prawem jak praca zawodowa. I to dwie życiowe drogi kobiece, równolegle, powinny być wspierane. A wybór tej drogi to prywatna sprawa kobiety i jej rodziny. Życzmy więc sobie w końcu rządów, które wielopłaszczyznowo, w sposób zaplanowany i konkretny, będą wspierać całe rodziny. Bo silna rodzina to silna kobieta właśnie...
I na koniec, bardzo ważne życzenia. Czy może bardziej - manifest kobiecy (z manifą nie mylić). Większość nas, Polek, nie zamierza zostawać redaktorą, architektą, lekarą, nauczycielą czy ministrą. Więc mnie przynajmniej proszę "redaktoro" nie mówić. Bo to po pierwsze nie po polsku, a po drugie - żeby udowodnić kompetencje, umiejętności, wcale nie trzeba chwytać się idiotycznych, pseudogramatyczncych chwytów. Tylko tonący, jak wiadomo, ideologicznej brzytwy się chwyta...
Agata Puścikowska