Publicysta sugeruje porwanie znanego ekonomisty. To może być groźba karalna.
- Jeśli Rybiński rzeczywiście jest dla współczesnego kapitalizmu reprezentatywny (a patrząc wam w oczy nie potrafię skłamać, że na pewno nie jest), wówczas będę musiał powrócić do dziecięcych fascynacji grupą Baader-Meinhof, tyle że pierwszym i na razie jedynym bankierem, którego zamknę w samochodowym bagażniku będzie właśnie Rybiński – napisał w felietonie „Nie ma wroga w centrum, nawet przesuniętym w prawo” Cezary Michalski. Odnosił się w ten sposób na założenie przez ekonomistę, prof. Krzysztofa Rybińskiego funduszu inwestycyjnego Eurogeddon. Zdaniem publicysty spekuluje on na upadek strefy euro.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. – Jeżeli środowiska takie jak „Krytyka Polityczna” atakują mnie grożąc mi pozbawieniem życia, to nie wiem jak to traktować. Czy to makabryczny dowcip, czy ewidentna groźba, która może skutkować tym, że jakiś fanatyczny lewicowiec, który przeczyta ten artykuł, będzie próbował odebrać mi życie. Chyba zasługuje to na zgłoszenie do prokuratury, a w każdym razie na poważną debatę o tym, co wolno, a czego nie wolno – powiedział w komentarzu udzielonym telewizji internetowej Razem.tv prof. Rybiński. Ekonomista złożył już publiczne zawiadomienie do prokuratury.
Wolno czy nie?
Adwokat Maciej Miłosz uważa, że tekst Cezarego Michalskiego może wyczerpywać znamiona czynu zabronionego, czyli groźby karalnej. – Wszystko zależy od tego, czy prof. Rybiński czuje uzasadnioną obawę przed możliwością spełnienia groźby przez publicystę. W kontekście kontaktów „Krytyki Politycznej” ze środowiskami radykalnie lewicowymi może tak być – mówi serwisowi Gosc.pl. – Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego sprawca groźby karalnej wcale nie musi bezpośrednio zamierzać dokonać czynu, wystarczy, że sformułuje groźbę, a ona wzbudzi realną obawę u pokrzywdzonego. Jeśli prof. Rybiński zgłosi sprawę do prokuratury, Michalskiemu może grozić kara nawet do dwóch lat pozbawienia wolności - dodaje.
Sprawę bagatelizuje szef Rady Etyki Mediów Ryszard Bańkowicz. – Michalski złamał zasadę dobrego obyczaju, ale nie traktowałbym tego poważnie. W wielu felietonach czytałem już zwrot „ja pana zabiję”; to raczej frazes, niż groźba. Choć nie jest to żart najwyższych lotów – mówi serwisowi Gosc.pl.
Lewacka jazda bez trzymanki
Innego zdania jest członkini zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, była wiceprzewodnicząca REM, Teresa Bochwic. – To absolutnie skandaliczna wypowiedź. Dziś nazywa się to „mową nienawiści” Baader-Meinhof to była grupa młodocianych morderców, która ma na sumieniu wiele osób. Jeśli Cezary Michalski czuje chęć zamordowania prof. Rybińskiego, powinien z tym pójść do spowiedzi albo do psychiatry. Ale wyznawanie ich w felietonie jest przekroczeniem wszelkich granic – mówi serwisowi Gosc.pl. Na miejscu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego zainteresowałbym się tym, na co idą pieniądze przyznane „Krytyce Politycznej”, która publikuje tego typu teksty – dodaje.
Ostatnio mnożą się przypadki drastycznych ataków lewackich publicystów na oponentów politycznych. - Niszczcie korwinowców [chodzi o szeroko rozumianych zwolenników liberalizmu gospodarczego – przyp. sks.], gwałćcie ich żony i córki, polewajcie kwasem solnym ich kochanki, palcie ich domostwa i samochody, bo jeśli tego nie uczynicie, to samo oni jutro zrobią z wami – napisał niedawno na swoim blogu współpracujący z Komisją Europejską filozof, były pracownik Politechniki Łódzkiej, Jacek Kardaszewski.
Stefan Sękowski