16 osób zginęło, a 57 trafiły do szpitali - to dotychczasowy bilans katastrofy kolejowej na Śląsku. W niedzielę nad ranem zakończyło się przeszukiwanie miejsca wypadku. To największa katastrofa kolejowa w Polsce od 1990 roku.
PKP Intercity zapewniło autobusy, którymi udały się do Warszawy osoby niewymagające opieki medycznej. Bagaże podróżnych, które zostały na miejscu wypadku, zabezpiecza policja oraz prokuratura.
Spółka wyraziła głębokie ubolewanie w związku z wypadkiem i zadeklarowała niezbędną pomoc dla osób poszkodowanych oraz ich bliskich.
Teren wokół katastrofy jest odgrodzony; resztki zmiażdżonych wagonów leżą w poprzek torów, lokomotywy leżą na sobie.
Jednymi z pierwszych osób na miejscu katastrofy kolejowej pod Szczekocinami k. Zawiercia byli - prócz strażaków - mieszkańcy okolicznych wsi. Jak relacjonowali, wybijali szyby i pomagali opuszczać rozbite wagony poszkodowanym, na miejsce przynosili też ciepłe rzeczy.
"Staraliśmy się pomagać wychodzić z pociągu ludziom, którzy byli w stanie to zrobić. Sam dowiedziałem się o wypadku od siostry. Przybiegłem tu, bo mieszkam niedaleko. Widzieliśmy wiele osób, które nie mogły wydostać się z pociągu, staraliśmy się wybijać szyby w oknach, by im to ułatwić" - mówił pan Adam, który sam przy tym został niegroźnie ranny. Pan Adam - wraz z innymi mieszkańcami - wyciągnął z pociągu dziewczynę i dwóch pokiereszowanych mężczyzn. Jego znajomi przynieśli na miejsce katastrofy m.in. koce i ciepłe rzeczy.
Jeden z podróżnych, który nie odniósł poważniejszych obrażeń, powiedział PAP, że jadący pociągiem w pewnej chwili usłyszeli potężny huk i pospadali z siedzeń. "Potem widzieliśmy zmiażdżonych ludzi, poprzyciskanych siedzeniami, widzieliśmy fragmenty ciał w pociągu i poza nim" - relacjonował pasażer.
Dyżurni ruchu, którzy w chwili wypadku byli na swoich stanowiskach, zostali przebadani na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu. "Nie ma informacji, żeby byli pod wpływem alkoholu" - powiedział PAP Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Jeszcze w niedzielę zostanie formalnie wszczęte śledztwo w sprawie katastrofy kolejowej w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia, w której zginęło co najmniej 15 osób, a 56 zostało rannych. Będzie je prowadziła Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. "Obecnie prowadzimy czynności na miejscu zdarzenia" - powiedział Ozimek. Dodał, że wszczęcie śledztwa jest tylko kwestią formalną.
Jak powiedział PAP prokurator Romuald Basiński, to śledztwo już się faktycznie toczy. "Siedmiu prokuratorów wykonuje czynności od godzin nocnych, równolegle dokonując zabezpieczenia składów pociągów, dowodów oraz wszelkich informacji, które pomogą odpowiedzieć na pytanie, dlaczego doszło do tragedii" - powiedział PAP Basiński.
Prokuratorzy zabezpieczają na miejscu katastrofy dokumentację, która posłuży do ustalenia, kto i za co odpowiadał, zbierają także informacje nt. stanu technicznego torowiska oraz instalacji kolejowych.
Śledztwo zostanie formalnie wszczęte prawdopodobnie za kilka godzin.