Władze Moskwy ostrzegły w sobotę przed możliwymi prowokacjami zarówno w czasie niedzielnych wyborów prezydenckich, jak i podczas manifestacji planowanych po ich zakończeniu.
"Możliwe są próby destabilizowania sytuacji w stolicy Rosji" - oświadczył wicemer Moskwy Aleksandr Gorbienko.
Z kolei szef moskiewskiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, generał Władimir Kołokolcew, powołując się na dane z monitoringu portali społecznościowych w internecie, oznajmił, że przygotowywane są prowokacje, których celem jest podważenie legalności procesu wyborczego.
"Nie radzę nikomu testowania potencjału policji w Moskwie. Ściągamy dodatkowe siły. Nie jest tajemnicą, po co to robimy" - powiedział Kołokolcew na spotkaniu z dziennikarzami. Generał przestrzegł też moskwian przed udziałem w nielegalnych akcjach.
Nieoficjalnie wiadomo, że do stolicy z innych regionów Federacji Rosyjskiej przerzucono już ponad sześć tysięcy funkcjonariuszy OMON-u, tj. sił specjalnych policji. Krążą pogłoski, że są wśród nich także policjanci z Czeczenii i innych republik Północnego Kaukazu.
Federalna Służba Ochrony (FSO), odpowiednik polskiego Biura Ochrony Rządu (BOR), ostrzegła ze swej strony, że nie dopuści do żadnych nielegalnych manifestacji na Placu Czerwonym i na terenie Kremla, za których bezpieczeństwo odpowiada.
"Wszelkie próby zorganizowania nielegalnych akcji na obszarze Placu Czerwonego i Kremla będą udaremniane zgodnie z prawem" - zakomunikował rzecznik FSO Siergiej Diewiatow. Nie sprecyzował, kto snuje takie plany.
Prawdopodobnie chodzi jednak o aktywistów grupy Proryw (Przełom), którzy w internecie nawołują do otoczenia w poniedziałek wieczorem Kremla "żywym łańcuchem" i pozostania tam dopóty, dopóki władze nie spełnią żądań opozycji, w tym dotyczących rozpisania nowych, uczciwych wyborów parlamentarnych i prezydenckich.
Natomiast MSW obwieściło, że podczas akcji ulicznych w Moskwie po wyborach prezydenckich niektórzy z uczestników planują prowokacje, w tym starcia z policją. Według rosyjskiego resortu spraw wewnętrznych organizatorzy tych manifestacji zamierzają rozbić w centrum stolicy "znaczną liczbę namiotów".
Porządku w Moskwie w czasie wyborów i po głosowaniu ma pilnować około 36 tys. policjantów, funkcjonariuszy OMON-u i żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW.
Tymczasem stronnicy Władimira Putina nie wątpią w jego zwycięstwo już w pierwszej turze i przez całą powyborczą noc zamierzają je świętować na placu Maneżowym przed murami Kremla. W manifestacji, która odbędzie się pod hasłem "Głosowaliśmy na Putina!", ma wziąć udział co najmniej 10 tys. osób, głównie aktywistów prokremlowskich organizacji młodzieżowych.
Źródła w sztabie wyborczym premiera nie wykluczają, że na wiecu na placu Maneżowym wystąpi również sam Putin.
Prokremlowskie młodzieżówki dostały także zgodę na zorganizowanie swoich manifestacji w kolejnych dniach na wszystkich głównych placach w centrum Moskwy. W ten sposób władze chcą uniemożliwić oponentom premiera gromadzenie się w centrum stolicy.
Jak dotąd przeciwnicy Putina mają zgodę tylko na jedną akcję - w poniedziałek wieczorem na placu Aleksandra Puszkina. Organizatorzy spodziewają się udziału ponad 10 tys. ludzi.
Wiadomo też, że niezarejestrowana Inna Rosja, czyli dawna Partia Narodowo-Bolszewicka (PNB) Eduarda Limonowa, planuje zorganizowanie w niedzielę i poniedziałek demonstracji przed siedzibą Centralnej Komisji Wyborczej (CKW). Formacja Limonowa nie ma zgody na te akcje.
Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ mmp/ kar/