Mieszkańcy Jedlińska koło Radomia (Mazowieckie) symbolicznie pożegnali we wtorek karnawał. Tradycyjnie, w przeddzień środy popielcowej, została ścięta Śmierć. To jedyne tego rodzaju widowisko w Polsce kończące tzw. zapusty.
Widowisko "Ścięcie Śmierci" co roku przyciąga tłumy ludzi śledzących przebieg egzekucji pojmanej kostuchy. W widowisku grają zwykli mieszkańcy Jedlińska. We wszystkich rolach, również kobiecych, tradycyjnie występują mężczyźni.
"Spokój pospólstwo! Śmierć się do naszego miasta zakradła, żeby kosą ścinać głowy" - recytują swe kwestie poprzebierani mieszkańcy.
Na scenę ustawioną na rynku wkracza w barwnym korowodzie kilkudziesięcioosobowy orszak. Jest wśród nich wójt, burmistrz oraz mieszczanie, diablęta z kołatkami, młoda para i Śmierć. Niedługo potem na kostuchę, którą pojmano, "kiedy upiła się w kusaki", wydany zostaje wyrok. Wykonuje go ubrany w czerwoną szatę kat.
"Za te zbrodnie liczne, za te rozbójstwa rozliczne, my sąd, wyrok wydajemy, w imię Boga, Ojca, Syna na ścięcie ją skazujemy nim minie czwarta godzina" - recytują jedlińszczanie. "Oddamy cię pod miecz, pójdziesz ze świata precz" - śpiewają.
Pierwsza wzmianka o obrzędzie "Ścięcie Śmierci" pojawiła się 22 lutego 1860 r. w warszawskiej "Gazecie Codziennej". Był to przedruk listu ówczesnego proboszcza parafii w Jedlińsku ks. Jana Kloczkowskiego, który opisywał zapustne widowisko.
Osiem lat później w Kalendarzu Warszawskim ukazał się wierszowany opis widowiska, autorstwa ks. Kloczkowskiego. Na jego podstawie przygotowywane jest coroczna impreza w Jedlińsku.
Zwyczaj ścinania Śmierci jest najprawdopodobniej pamiątką po prawie miecza, które posiadał Jedlińsk, uzyskawszy prawa miejskie w 1530 r. Na mocy tego prawa ścinano zbrodniarzy. Dwie egzekucje wykonano w 1778 r. Gdy prawo to upadło, zaczęto organizować zabawę ludową "Ścięcie Śmierci".
Według etnografów "Ścięcie Śmierci" w Jedlińsku to jedyne takie widowisko w Polsce, kończące okres tzw. kusych dni, czyli od tłustego czwartku do środy popielcowej. Zdaniem etnografa Małgorzaty Jureckiej to rzadkość w sensie obrzędowym. "Na zakończenie karnawału nigdy i nigdzie wcześniej nie zabijano Śmierci. Najczęściej palono różnego rodzaju kukły, symbolicznie zabijano grajka, żeby zakończyć zabawy w karczmach czy organizowano pogrzeb basów - instrumentu smyczkowego" - wyjaśnia Jurecka.