„Jezus widząc ich wiarę”. To nie wiara paralityka zadecydowała o cudzie, lecz wiara niosących go. Warto porozmyślać o tych czterech.
Jak bardzo ufali w moc Jezusa! Jak mocno musieli kochać paralityka! Jakim sprytem i determinacją się wykazali, żeby pomóc swojemu przyjacielowi! W tych czterech ludziach można zobaczyć obraz Kościoła, który od 2 tysięcy lat zanosi przed Jezusa ludzi chorych i grzesznych, błagając dla nich o miłosierdzie. Żeby pomóc człowiekowi, nie wystarczy samo współczucie, potrzebne są odwaga, inteligencja, współpraca. Nieraz napotykamy trudności, to normalne, ale zawsze jest jakieś wyjście. Czasem trzeba się pomęczyć, by je odnaleźć. I nie żałować drobiazgów, takich jak dach, by uratować człowieka. Czy przynoszę ludzi przed oblicze Jezusa? Modlitwą, czynem, świadectwem?
„Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Bóg widzi inaczej niż człowiek. Może nam się wydawać, że najważniejsze jest pokonanie słabości ciała, ale Jezus dostrzega najpierw paraliż duchowy. Czy nie czujemy się czasem sparaliżowani wewnętrznie? Nieraz człowiek próbuje się modlić, ale leży jak kłoda. I nic. Żadnej wzniosłej myśli, żadnych uczuć, wzruszeń, natchnień, kompletnie wyzerowany. Ale jeśli leżę przed obliczem Pana, to już jestem uratowany.
„On bluźni”. Tak myśleli faryzeusze. „Czemu nurtują te myśli w waszych sercach?”. Jakie myśli nas nurtują? Czy w konfesjonale naprawdę Bóg odpuszcza grzechy? Po co mam się spowiadać przed księdzem? Na Zachodzie już dawno doszli do tego, że lepsza jest ogólna spowiedź. A w ogóle, to skąd mam wiedzieć, czy to grzech czy nie. A może to wszystko kwestia umowna, kulturowa, wynikająca z wychowania, przecież nie żyjemy w średniowieczu. Jakie myśli nas nurtują? Co mnie niepokoi? Co podmywa zaufanie w moc Jezusa obecną w Kościele?
„Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!”. Spotkanie z Bożym przebaczeniem podnosi z paraliżu. Mogę wziąć swoje łoże, czyli mogę nieść swój krzyż, ciężar powołania, choroby, losu. I mogę iść do domu. Człowiek wyzwolony z paraliżu może służyć innym, sparaliżowanym. Może ich nieść, nawet przez dach, przed oblicze Boga.
„Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga”. Jeszcze jedna grupa ludzi biorących udział w tej scenie – zdumieni wielbiciele. Bóg jest Bogiem niespodzianek. Gdzie nie ma zdolności do zdumienia, tam traci się zdolność do wielbienia, pojawiają się apatia, zniechęcenie, wypalenie (modne słowo!)… na końcu totalny paraliż.
Kim jestem? Sparaliżowanym? Jeśli tak, to czym? Grzechem, nałogiem, egoizmem? A może niosę już długo ciężar czyjejś choroby, niewiary, słabości, i wydaje się, że droga do Boga zablokowana? A może nurtują mnie myśli pełne zwątpienia? A może jestem tym, który wciąż na nowo zadziwia się Bogiem i potrafi Go wielbić? Być może odnajduję się w kilku miejscach. Porozmawiaj o tym z Jezusem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.