Nie jestem ekspertem lotniczym. Ale uważnie słucham i czytam wszystko, co dotyczy katastrofy, w której zginęło tylu ważnych Polaków. I coraz częściej zastanawiam się, „o co w tym wszystkim chodzi”?
Wiem, wiem. Moja rodzina powinna się mnie wstydzić przez następnych kilka pokoleń, a moje nazwisko powinno zostać wymazane… gdziekolwiek będzie wspomniane. No bo jak można podawać w wątpliwość ustalenia ekspertów? I tych z Rosji, i tych z Polski. Jak można? Na jakiej podstawie powstał polski raport tzw. komisji Millera, skoro nie mamy wielu dokumentów, polskich ekspertów nie dopuszczono do kluczowych badań, oryginały czarnych skrzynek są dalej w Rosji, a dowód rzeczowy, czyli wrak samolotu, gnije i rdzewieje gdzieś na płycie zamkniętego lotniska? Jak wierzyć ekspertom rosyjskim, skoro raport MAK za coś, co doprowadziło do katastrofy, uznaje naciski pijanego generała na pilotów. Tymczasem nie było ani nacisków, ani generała, ani pijanego. To dziwne, że w czasach szkiełka i oka, w czasach, w których wszystko ma być racjonalne, chłodny ogląd sprawy akurat w sprawie katastrofy smoleńskiej nie jest w cenie. A mnie właśnie o chłodne spojrzenie na sprawę chodzi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek