„Dostałem po twarzy od marynarza i wyszedłem z szoku”. „Trzy minuty wspinaczki po drabinie do helikoptera były jak trzy lata”. Tak mówią uratowani pasażerowie statku Costa Concordia. We Włoszech tragedia „współczesnego Titanica” jest już tematem na film.
Kapitan Schettino wykonał mistrzowski manewr, który uratował życie 4000 osób – mówi ks. kpt. Artur Jeziorek, kapelan na wycieczkowcu Costa Deliciosa. Jest teraz u brzegów Meksyku, ale nie bez emocji analizuje wydarzenia z zatoki koło wyspy Giglio. – Nie jest prawdą, że załoga nie była przygotowana. Ludzie są oburzeni, że „jakiś kucharz filipiński kierował szalupą, a nie oficer”. A na statku jest tylko 18 oficerów i każdy z nich ma wyznaczone zadania w czasie alarmu. Każdy, nawet kucharz, jest pełnoprawnym marynarzem, przeszkolonym, by prowadzić akcję ratowniczą. Poza tym jak wytłumaczyć fakt, że ponad 4000 osób bezpiecznie dotarło do brzegu?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek