Nadchodzą „posiadacze praw”

Dopiero gigantyczna awantura w sieci zwróciła uwagę opinii publicznej, że to nie twórcy lecz „posiadacze praw” są beneficjentem ACTA. Różnica niby subtelna, a w rzeczywistości zasadnicza. Taka jak między bankami, a obywatelami trzymającymi w nich pieniądze.

Jacques Attali w „Krótkiej historii przyszłości” przedstawił świat, w którym państwa narodowe nie mają już nic do powiedzenia. Demokracja więdnie. Tracą wszędzie znaczenie organa pochodzące z wyboru, politycy infantylnieją, zanikają instytucje zaufania publicznego. Nasze życie kontrolują natomiast organizacje o charakterze de facto mafijnym, niby mające społeczny mandat, pompatyczne nazwy, ale tak naprawdę reprezentujące interesy wąskich lobbies. Jako przykład Attali wskazał rządzące światową piłką federacje: FIFA i UEFA. Już dziś działają one praktycznie poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości, poprzez swoje narodowe ekspozytury szantażują rządy i ściągają haracz ze wszystkiego co się da. (Przekonamy się o tym niebawem, przy okazji Euro 2012).

Historia układu ACTA pokazuje, że taką pozycję chcą w globalnej gospodarce przenoszącej się właśnie ze świata realnego w cyfrowy uzyskać organizacje oficjalnie reprezentujące autorów i dochodzące ich praw. Dopiero gigantyczna awantura w sieci zwróciła uwagę opinii publicznej, że to nie twórcy lecz „posiadacze praw” są beneficjentem ACTA.

Internet jest jak ziemia obiecana dla wielkich pieniędzy. Wciąż niezagospodarowana. Tu na razie jest ściernisko, ale wszyscy wiedzą, że niebawem będzie San Francisco. A konkwistadorzy ścigają się, by zająć jak największe obszary, wbić słupki, zaklepać akty własności, zdobyć tytuł do egzekwowania praw. Na razie w sieci panuje anarchia i chaos. Jednym to przeszkadza bardziej, innym mniej. Ale właśnie kończy się czas podboju i za chwilę nowi „szeryfowie” przywrócą prawo i porządek, za którym wszyscy przecież tęsknimy. Badacze sieci od dawna zwracają uwagę, że Internet, jaki znamy powoli odchodzi w przeszłość. Za chwilę będzie to „pole eksploatacji” nie różniące się specjalnie od innych: papieru, eteru, telewizji.  Do zarobienia są ogromne pieniądze, a jak to zwykle bywa, kluczowe rozstrzygnięcia co do zasad ich dystrybucji podejmowane są z dala od publicznej debaty, choć przez rządy i parlamenty. To właśnie przypadek układu ACTA.

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko