Ekspert o ACTA: Niby nic, a jednak niebezpieczne

To nie konkretne przepisy ACTA są niebezpieczne, ale kierunek, w jakim ta umowa prowadzi – uważa ekspert prawa autorskiego dr Krzysztof Wąsowski.

Przyznaje on,że trudno byłoby wskazać w ACTA przepis, który byłby „zbrodniczy” z punktu widzenia internautów. Rząd ma rację, gdy tłumaczy, że wszystkie instytucje prawne, wymienione w ACTA, w prawie polskim już istnieją. Co więc tak złości internautów? Tzw. miękkie prawo. Są to fragmenty ACTA, których przyjęcia nie postawiłoby Polski w sytuacji: „Macie to zrobić i koniec, kropka”. Są to raczej zapisy, które:

  1. nie wprowadzają żadnych konkretnych zobowiązań, ale wyznaczają kierunek myślenia, który - przyjęty przy tworzeniu polskiego prawa w przyszłości – mógłby doprowadzić do zmian niekorzystnych dla internautów, konsumentów.

  2. są bardzo ogólne i na tyle niejasne, że można je bardzo szeroko interpretować.

Przykład pierwszy: ACTA przewiduje uprzywilejowanie właściciela praw autorskich, zanim jeszcze jego prawa zostaną naruszone. Chodzi o możliwość wskazania potencjalnego naruszyciela praw, zanim te prawa zostaną rzeczywiście naruszone. Pójście tą droga może doprowadzić do tego, że w razie procesu przed sądem domniemany naruszyciel musiałby praktycznie udowodnić swą niewinność, podczas gdy obecnie to właściciel praw musi udowodnić, że zostały one naruszone.

Przykład drugi: ACTA mówi o odpowiedzialności osób trzecich, czyli nie tylko bezpośredniego naruszyciela praw, ale także osób trzecich, które znajdują się gdzieś pomiędzy twórcą a konsumentem. Sytuacji takich w internecie jest wiele.

Przykład trzeci: kwestia inwigilacji. ACTA bardzo niejasno mówi o tym, że dostawcy internetu mogą być zobowiązania do informowania o swych klientach bez ich zgody. Pójście tą ścieżką mogłoby doprowadzić do sytuacji, w której dostawcy internetu musieliby wskazywać właścicielom praw ich potencjalnych naruszycieli, zanim sprawa trafi do sądu. Internauci mówią o tym krótko – to inwigilacja.

- Przed tym, co zostało wyżej powiedziane, należałoby dodać zastrzeżenie: „Wydaje się, że...” Bo zapisy ACTA są bardzo niejasne – przyznaje specjalista prawa autorskiego.

Obecnie polskie prawo autorskie opiera się na zasadach, od których jest mnóstwo wyjątków. Np. wyjątkiem od ochrony praw autorskich jest użycie utworu (np. pieśni) w trakcie liturgii. Czy ten wyjątek mieści się w myśleniu kategoriami przyjętymi w ACTA? Prawdę mówiąc, nie wiadomo.

Komentując wypowiedź ministra cyfryzacji Michała Boniego o tym, że dziś już za późno na wycofanie się Polski z podpisania ACTA, dr Wąsowski zauważył, że za stwierdzeniem tym nie stoją raczej żadne argumenty prawne, a jedynie polityczne. Czyli zapadła wcześniej decyzja o włączeniu się Polski do prac nad ACTA i jego podpisaniu. Dr Wąsowski zwraca uwagę, że kontekstem tej decyzji jest fakt, że Polska nie była dotąd w czołówce krajów-producentów, a raczej konsumentów. Inaczej mówiąc, Polska nie ma istotnego interesu w forsowaniu ACTA. Zwłaszcza, że nasz kraj jest stroną innych międzynarodowych konwencji o ochronie praw autorskich i własności przemysłowej. Nawiasem mówiąc, kraje, w których te prawa są stale naruszane, nie podpisały ACTA, ani innych podobnych konwencji.

Nasza sonda: Czy popierasz sprzeciw wobec ACTA?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

jdud