Nowe nagranie coraz bardziej obciąża załogę Costa Concordia i dowodzi, że po uderzeniu statku o skałę błędne i nieprawdziwe informacje utrudniły akcję ratunkową i przesądziły o bilansie ofiar. Do piątku potwierdzono śmierć 11 osób, a 21 jest zaginionych.
Telewizja RAI News, a za nią inne włoskie media, rozpowszechniła amatorskie nagranie, wykonane przez jednego z pasażerów stojącego w tłumie ludzi już ubranych w kamizelki ratunkowe. Stłoczeni pasażerowie słuchają informacji kobiety, która - jak tłumaczy - przekazuje je w imieniu kapitana.
Przedstawicielka załogi wycieczkowca, cudzoziemka, prosi po włosku pasażerów, by powrócili do swoich kajut i zachowali spokój. Mówi też, że mogą również pozostać tam, gdzie są. Zapewnia, że kiedy usunięta zostanie awaria prądu, wszystko powróci do normy. "Wszystko jest pod kontrolą" - dodaje.
Chwilę później wybuchła panika, ponieważ statek bardzo się przechylił. Rozpoczęła się ewakuacja.
O awarii prądu informowano także pobliski kapitanat przez pierwszą godzinę po uderzeniu wycieczkowca z 4200 osobami na pokładzie o podmorską skałę. W rezultacie uderzenia w kadłubie powstała wyrwa długości prawie 70 metrów. Na jaw wyszło, że mimo dramatycznej sytuacji kapitan przez kilkadziesiąt minut nie wzywał pomocy, a została ona wysłana wyłącznie z inicjatywy kapitanatu w porcie Livorno.