Premier Donald Tusk spotkał się we wtorek z członkami tzw. korpusu prezydencji, zaangażowanymi w organizację polskiego przewodnictwa w Radzie UE. Dziękował im za ciężką, rzetelną pracę. Ocenił, że polską prezydencję komplementowano właściwie w każdej stolicy UE.
Premier przyznał, że polska prezydencja rozpoczęła się w okolicznościach "delikatnie mówiąc - niełatwych". Przypomniał też, że prezydencja po Traktacie Lizbońskim utraciła bardzo dużo kompetencji, a zachowała bardzo dużo obowiązków, również "mało efektownych".
Jak mówił, zarówno przygotowaniom do prezydencji, jak i jej przebiegowi towarzyszyło poczucie bardzo dużej odpowiedzialności. "Bo narzędzia - takie sobie, wyzwania bardzo duże, a oczekiwania jeszcze większe - tu w kraju, ale też oczekiwania międzynarodowej opinii publicznej" - tłumaczył.
Tusk przywołał słowa nowego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, który powiedział, że polska prezydencja była najlepszą od 15 lat. "Ja go później spytałem: 'Dlaczego właściwie powiedziałeś, że od 15 lat?". A on powiedział: ;Bo wcześniejszych nie pamiętam+" - dodał premier.
"Ja z takimi komplementami pod adresem Polski i pod waszym adresem spotykałem się właściwie w każdej europejskiej stolicy. (...) Jestem najgłębiej przekonany - wraz z całym moim rządem - że swoją pracą zasłużyliście na te słowa" - zaznaczył Tusk.
Dziękował za "perfekcyjne przygotowanie Polski do prezydencji" oraz za pracę na rzecz reputacji Polski. Podkreślił, że reputacja ta stała się istotnym narzędziem także w prowadzonej przez Polskę polityce zagranicznej. "Czymże innym jest rating, o jaki biją się dzisiaj wszystkie państwa świata, jak reputacją?" - mówił premier.
"Gdybyśmy zmarnowali tę polską reputację w czasie naszej prezydencji, to by nas, nasze państwo dużo kosztowało, odczulibyśmy to na każdej polskiej kieszeni" - ocenił szef rządu. Jak zauważył, magiczne słowo "rating" potrafi "wzbudzić emocje w sercach milionów ludzi, może obalać rządy i powodować zadyszkę u finansistów w największych krajach europejskich".
Do osiągnięć naszej prezydencji szef rządu zaliczył m.in. zamknięcie prac nad tzw. sześciopakiem. Jak mówił, niektórzy obawiali się, że - w związku z kryzysem gospodarczym - polska prezydencja będzie funkcjonowała "de facto na uboczu wielkich zdarzeń".
"Okazało się, że także w tych kluczowych dla Europy sprawach polska prezydencja i wasze wysiłki dały bardzo dobre efekty. Dzisiaj dyskusje o tym, jak ratować Europę przed finansową zapaścią, oparte są przede wszystkim na zapisach, jakie udało się umieścić w sześciopaku. To, że udało się zamknąć prace nad tym projektem, to w dużej mierze efekt pracy wielu z was" - zwrócił się do uczestników spotkania.
"Nie pamiętam ani jednego przypadku w trakcie tego półrocza, aby ktoś wskazał na jakiś błąd, zaniechanie w waszej pracy w ciągu tych sześciu miesięcy. Oczywiście - jak to zawsze - znalazło się wśród naszych rodaków kilku, którzy (...) kwękolą, że ta prezydencja to nie wiadomo po co. Ale tak naprawdę nawet najbardziej zagorzały krytyk nie potrafiłby wskazać momentu, gdzie wasza praca nie przyniosłaby dobrego efektu" - mówił premier.
Tusk dziękował urzędnikom ze to, że pomogli zbudować pozytywny wizerunek Polski - jako kraju energetycznego i optymistycznego. "Przyjmijcie wyrazy uznania od całej Rady Ministrów. Cieszę się, że w opinii przygniatającej większości Polaków prezydencja była udana. To także w decydującej mierze wasza zasługa" - mówił premier.
Wyraził też nadzieję, że większość osób zaangażowanych w przeprowadzenie prezydencji znajdzie sposób, aby kolejny raz wydatnie pomóc Polsce. "Znajdźcie w sobie tę gotowość pomocy ojczyźnie, bo (ta pomoc - PAP) okazała się bardzo skuteczna i nowoczesna" - apelował Tusk.
"Podobno panie premierze jest taki syndrom, że po prezydencji się czuje bluesa, czyli że nie ma tyle pracy, ile byśmy chcieli. Tym, którzy przeżywają bluesa po prezydencji (...) chciałem powiedzieć: nie czujcie bluesa - następna prezydencja za zaledwie 14 lat" - mówił minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz.
"Ja nie czuję bluesa" - zapewnił premier.
"Dowgielewicz zaznaczył też, że członkowie korpusu prezydencji intensywny okres 184 dni polskiego przewodnictwa będą zapewne pamiętać do końca życia.
"To na czym nam zależało w trakcie prezydencji, jedność Unii Europejskiej, takie podejście europejskie do budżetu UE, wspólna polityka energetyczna, otwarcie Unii także na wschodnich sąsiadów, to są wartości, które - wydaje mi się - wprowadziliśmy czy wzmocniliśmy w DNA Unii Europejskiej. Myślę, że Unia Europejska po naszej prezydencji jest piękniejszym tworem, niż była wcześniej" - ocenił minister.
Dowgielewicz podkreślił również, że przygotowanie prezydencji trwało trzy lata, a były w nie zaangażowane setki osób.