Z każdym dniem w Syrii rośnie liczba żołnierzy, którzy uciekają z szeregów armii rządowej. Nasilają się też akty sabotażu.
W sobotę - jak podała oficjalna agencja Sana - terroryści wykoleili pociąg z paliwem płynnym dla elektrowni i uszkodzili elektryczną linię przesyłową. "Pociąg z paliwem płynnym został wykolejony wskutek podłożenia na torach ładunku wybuchowego przez uzbrojoną grupę terrorystów. Sabotażu dokonano na linii kolejowej między stacjami Mhambal i Bechmarun w prowincji Idlib" - podała Sana. Takie komunikaty zaczynają pojawiać się w serwisie agencji rządowej coraz częściej.
Tego samego dnia Sana doniosła o zniszczeniu "przez uzbrojoną grupę terrorystyczną" transformatora elektrycznego, wskutek czego zerwana została kolejowa trakcja elektryczna między dwiema stacjami na północy kraju.
Te akty sabotażu - pisze agencja AFP - pogarszają sytuację w Syrii, objętej europejskim embargiem na dostawy ropy naftowej, zwłaszcza że w kraju nastała zima i w wielu prowincjach trwają śnieżyce.
Dalszych 70 żołnierzy porzuciło w piątek szeregi syryjskiej armii rządowej. Zjawisko nasila się. Jednak z 40 000 wojskowych, którzy według wcześniejszych doniesień mieli przejść na stronę opozycji demonstrującej przeciwko rządowi, tylko połowa wstąpiła do antyrządowych sił zbrojnych.
Dziennikarz agencji Reutersa prowadził w sobotę rozmowę telefoniczną z generałem Mustafą Ahmadem al-Szejkiem, najwyższym rangą wojskowym, który porzucił szeregi wojsk rządowych. Dowiedział się, że opozycja dysponuje już wojskiem w sile 20 000 żołnierzy. Jeśli przejdzie na naszą stronę jeszcze 10 000, będziemy mogli rozpocząć wojnę partyzancką - powiedział generał.
"Dezerterzy przybywają w małych grupach. Masowe dezercje zaczną się wtedy, gdy żołnierze zorientują się, że wspólnotą międzynarodowa postanowiła obalić reżim syryjski" - oświadczył generał al-Szejk. Oblicza on, że rządowe siły zbrojne liczą 280 000 wojska.
Szef Ligi Arabskiej Nabil el-Arabi zapowiedział w sobotę, że praca misji arabskich obserwatorów w Syrii, krytykowana powszechnie za to, że nie zdołali powstrzymać rozlewu krwi w tym kraju, gdzie zginęło już ponad 50 000 ludzi, zostanie oceniona 21 stycznia na posiedzeniu Ligi w Kairze.
Liga odwołała wysłanie nowych obserwatorów. Nastąpiło to po ataku na członków misji obserwatorów, w którym lekko rannych zostało trzech z nich.