Czy Jezus jako dorosły mężczyzna pamiętał moment swojego narodzenia, niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa?
23.12.2011 10:40 GOSC.PL
Ksiądz pyta dzieci: -- Kto z was pamięta swój chrzest? Cisza. – Jak to, nie pamiętacie najważniejszego dnia w waszym życiu? – mówi katecheta z wyrzutem. W klasie nadal cisza. Poczucie wstydu narasta. W końcu Jaś nieśmiało podnosi rękę i mówi: -- Ja tylko pamiętam, że się przeżegnałem…
Stary dowcip przypomniał mi się przy lekturze książki „Dziecko w lustrze”. „Dowiedz się, co myśli twoje dziecko, zanim nauczy się mówić”, zachęca autor, Charles Fernyhough, doktor psychologii rozwojowej. Spokojnie, nie jest to tani poradnik z cyklu „jak wychować dziecko”, ani też napisany hermetycznym językiem podręcznik dla studentów. Brytyjski dziennik „Telegraph” trafił w sedno, pisząc, że to „najbardziej poetycka książka popularnonaukowa roku”. Świat widziany oczami dziecka od poczęcia do lat trzech. A dokładniej świat podpatrywany przez ojca dziewczynki, samego autora, który zastanawia się, jak to możliwe, że nie pamiętamy okresu, w którym najintensywniej kształtuje się nasz umysł. No właśnie, czy aby na pewno nie pamiętamy? Książka jest fascynującą opowieścią o rodzeniu się świadomości. Pełna zaskakujących obserwacji, dokonywanych przez ojca małej Atheny. Także tych, które każą zastanowić się, czy aby na pewno nic nie pozostaje w pamięci z najwcześniejszego okresu naszego życia. Osoby, z którymi o tym rozmawiałem, potrafiły wskazać na jedno lub dwa epizody, które miały miejsce w wiekudwóch lub trzech lat, zapamiętane bardzo wyraźnie. Sam również mam jedno takie wspomnienie, z drugiego roku życia: wyjazd do szpitala, pożegnanie z rodzicami, jedno dokładnie zapamiętane zdanie i parę scen ze szpitala. Wszystko wcześniej i wszystko później (do pewnego czasu) to czarna dziura. Psychologowie podpowiadają, że to tzw. pamięć epizodyczna. Twierdzą, że nie my sami pamiętamy sceny z tego okresu, ale znamy je z opowieści innych i uznajemy za swoje własne wspomnienia. Jestem przekonany, że tak nie było z moim epizodem. Psychologowie odpowiadają: tak twierdzą wszyscy, którzy takie „wspomnienia” mają.
Autor „Dziecka w lustrze” nie jest tak radykalnym zwolennikiem pamięci epizodycznej, w której nasz mózg ma niewielki udział. Ale faktem jest, zaznacza, że mniej więcej do trzeciego roku życia nie ma w nas jeszcze tzw. pamięci biograficznej, która potrafi sama nazywać i interpretować zaistniałe zdarzenia. Itd., itd.
A co to wszystko ma wspólnego z Jezusem i Bożym Narodzeniem? Może pośród błyskotliwych reklam, promocji świątecznych, odpychająco słodkich „Mikołajów” i kartek z reniferami i nijakimi życzeniami z serii „Seasonal Greetings” trudno pamiętać, że to święta Boga, który stał się człowiekiem. Człowiekiem – od początku do końca. A więc był ból rodzenia Matki, pierwszy płacz Dziecka, jakieś pieluchy, nieprzespane noce, karmienie, pierwsze kroki, siniaki i guzy… Jeśli więc Jezus, Bóg i Pan całego stworzenia, był jednocześnie prawdziwym człowiekiem, to trzeba sobie również postawić pytanie, które zadaje autor wspomnianej książki wobec swojej córki: czy Jezus jako starszy chłopak i dorosły mężczyzna pamiętał epizody ze swojego wczesnego dzieciństwa? Jest Bogiem, więc jest wszechmocny. Ale stał się człowiekiem, więc podlegał także ograniczeniom natury fizycznej i psychicznej. Być może nie sama odpowiedź jest tutaj najważniejsza. Pytanie o człowieczeństwo Jezusa, Pana i Zbawiciela każdego człowieka, leży w centrum tych przypudrowanych nieco słodkimi legendami Świąt.
Jacek Dziedzina