Zwolennik skrajnej prawicy zastrzelił we Florencji we wtorek dwóch Senegalczyków, a trzech ciężko zranił. Sprawca strzelaniny, do której doszło w dwóch punktach miasta, popełnił samobójstwo. Rodacy zabitych zorganizowali manifestację pod katedrą.
Policja nie ma wątpliwości co do rasistowskiego podłoża strzelaniny w stolicy Toskanii. 50-letni Gianluca Casseri, wcześniej zatrzymywany podczas nielegalnych manifestacji skrajnej prawicy, zastrzelił dwóch imigrantów z Senegalu na Piazza Dalmazia na peryferiach miasta. Uciekł samochodem, którym ruszył potem w stronę centrum. Zaparkował auto koło targu i zaczął tam strzelać.
Zranił ciężko trzech Senegalczyków, którzy walczą w szpitalu o życie.
Mężczyzna wrócił do samochodu. Popełnił samobójstwo, prawdopodobnie na widok zmierzających do niego policjantów. Strzelał z pistoletu o dużym kalibrze - podała policja.
Włoskie media poinformowały, że sprawca zbrodni pisał książki o tematyce fantasy, pełne magii i alchemii.
Na wieść o tym, co stało się we Florencji, mieszkająca tam społeczność imigrantów z Senegalu zorganizowała manifestację, która wyruszyła na plac przed katedrą. W trakcie demonstracji doszło do napięć i aktów wandalizmu. Niektórzy uczestnicy pochodu zażądali pokazania ciała mordercy, gdy dowiedzieli się, że zmarł tuż po tym, gdy do siebie strzelił. Jeden z demonstrantów w asyście policji został zaprowadzony w miejsce, gdzie leżało ciało sprawcy. Senegalczyk ogłosił następnie innym uczestnikom wiecu, że mężczyzna nie żyje.
Na wiec przed katedrą przybyli miejscowi politycy. Zakończył się on modlitwą.
W trakcie manifestacji mówiono o szaleńczym ataku zwolennika skrajnej prawicy. Ze wszystkich stron płyną słowa potępienia dla tego czynu.
Lider wspólnoty senegalskiej we Włoszech, socjolog Aly Baba Faye powiedział, że morderca był "uzbrojony w rasizm".