Wpadł mi w ręce tekst aktu abdykacji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przypomnijmy, że ostatni król Polski podpisał akt abdykacji 25 listopada 1795 r., miesiąc po trzecim rozbiorze.
Do ustąpienia z tronu został nakłoniony przez carycę Katarzynę II. W tekście, faktycznie przygotowanym przez posła rosyjskiego w Rzeczypospolitej Nikołaja Repnina, ale ostatecznie podpisanym jednak przez króla, największe wrażenie robią słowa powołujące się na dobro ojczyzny. Król przekonywał, chyba bardziej siebie niż innych, że ustępując z tronu, robi to dla „powiększenia szczęścia współziomków”. Okazuje się, że można aż tak odwrócić kota ogonem. A oto, co podpisał król Staś: „My, Stanisław August, z Bożej Łaski Król Polski, Wielki Książę Litewski (…). Nie szukając w ciągu królowania Naszego innych korzyści lub zamiarów, jak stać się użytecznym ojczyźnie Naszej, byliśmy także tego zdania, iż opuścić należy tron w okolicznościach, w których rozumieliśmy, że oddalenie Nasze przyłoży się do powiększenia szczęścia współziomków Naszych lub też przynajmniej umniejsza ich nieszczęścia; przekonani teraz, że pieczołowitość Nasza na nic się ojczyźnie Naszej nie przyda (…) – postanowiliśmy przeto z przywiązania do spokojności publicznej oświadczyć, tak jako też niniejszym aktem najuroczyściej ogłaszamy, że wolnie i z własnej woli wyrzekamy się bez ekscepcji wszelkich praw Naszych do Korony Polskiej, do Wielkiego Księstwa Litewskiego i innych należących do nich krajów, jako też znajdujących się w nich posesji i przynależytości; akt ten uroczysty abdykacji korony i rządu Polski w ręce Najjaśniejszej Imperatorowej Wszech Rosji składamy dobrowolnie i z tą rzetelnością, która postępowaniem Naszym w całym życiu kierowała (…)”. Przytaczając obszerne fragmenty aktu abdykacji, jestem daleki od jakichkolwiek współczesnych analogii. Trochę historii warto jednak znać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk