Zmiana stosunków państwo-Kościół zależy od większości parlamentarnej, w innych okolicznościach nie będzie to możliwe – uznał b. premier, a obecnie przewodniczący klubu parlamentarnego SLD Leszek Miller, uczestnik lewicowej debaty w Pałacu Kazimierzowskim Uniwersytetu Warszawskiego.
Dyskutowano tam 3 grudnia o tym, czy „Kościół katolicki w Polsce zdolny jest do dialogu i współdziałania z demokratycznym państwem”.
Zdaniem Leszka Millera, należy się zastanowić nad tym, dlaczego „życie publiczne w Polsce jest przesiąknięte obecnością Kościoła katolickiego” – „czy wynika to z obowiązującego stanu prawnego, czy też wykracza poza normy ustawowe” zapisane w Konkordacie.
Miller mówił, że wszystkie regulacje prawne podejmowane w polskim parlamencie, które doprowadziły do zaistnienia instytucji Kościoła w życiu publicznym, „były wprowadzane pod rządami polskiej prawicy”, z wyjątkiem Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu oraz Komisji Majątkowej powołanych za rządów Mieczysława Rakowskiego pod koniec PRL. Ubolewał, że Konkordat i m.in. „bardzo restrykcyjna” ustawa antyaborcyjna zostały podpisane przez rząd Hanny Suchockiej w roku wyborczym.
Były premier odpierał zarzuty, że lewica pod swoimi rządami nigdy nie zdecydowała się na próbę zmiany ustawodawstwa odnoszącego się do stosunków państwo - Kościół. Tłumaczył, że jego formacja polityczna nigdy nie miała ku temu odpowiedniej większości, a partner w koalicji – Polskie Stronnictwo Ludowe - to partia, która „nigdy nie miała zamiaru poprzeć jakichkolwiek inicjatyw ograniczających wpływ Kościoła”. Jak dodał, było tak „z oczywistych powodów”. – PSL jest bowiem bardzo głęboko osadzone w tradycji polskiej wsi, a tradycja ta jest często rozumiana jako jedność instytucji publicznych i Kościoła – uznał Leszek Miller.
Czy sytuacja taka może ulec zmianie? – pytał były premier. – Odpowiedź jest prosta: tylko wtedy, kiedy ukształtuje się stosowna większość parlamentarna, która te zmiany, te nowelizacje wypisze na swoich sztandarach. W innych okolicznościach nie będzie to możliwe – stwierdził.
Następnie uczestnicy debaty próbowali odpowiedzieć na pytanie „Czy Kościół katolicki w Polsce zdolny jest do dialogu i współdziałania z demokratycznym państwem czy jedynie do jego kontestacji i mnożenia roszczeń?”.
- Moja odpowiedź jest taka, że nie jest zdolny – uznał prof. Stanisław Obirek. Stwierdził przy tym, że Kościół „bywa zdolny do dialogu”, bowiem w wielu krajach „znakomicie dopasowuje się do sytuacji mniejszościowej”. Wymienił tu m.in. Japonię, Chiny czy Francję. Powiedział, że w Polsce byłoby to bardziej możliwe, gdyby do głosu dopuszczani byli tacy duchowni jak ks. Adam Boniecki.
Prof. Jan Hartman argumentował, że “na gruncie nieformalnym, tam gdzie trzeba dojść do konsensusu, Kościół potrafi się porozumieć z każdym rządem”. - Z drugiej strony władza zawsze się z Kościołem liczy. Jeśli przez dialog rozumieć polityczne rozmowy, to on się zawsze toczył i się udaje, tylko nie każde państwo umie być równym partnerem w tym dialogu. W Polsce po 1989 r. żaden rząd nie był takim równym partnerem – uznał Hartman.
Jak mówił, aby zmienić stosunki między państwem a Kościołem w Polsce, należy rozmawiać nie z polskimi hierarchami, ale ze Stolicą Apostolską. „Negocjacyjna moc państwa polskiego” powinna być skierowana „nie na poszczególnych biskupów czy wewnętrzny Episkopat, tylko tam, gdzie jest źródło mocy Kościoła, czyli na Stolicę Apostolską”.
Europosłanka SLD Joanna Senyszyn zarzuciła, że w Polsce istnieje „brak neutralności światopoglądowej w stanowieniu prawa” oraz „afirmacja religii w ceremoniałach państwowych”, instytucje kościelne są także dofinansowywane z budżetu państwa, co jej zdaniem często jest efektem nadinterpretacji zapisów Konkordatu. Sumę tego dofinansowania określiła na 8-10 mld zł.
Dyskusję zorganizował Sojusz Lewicy Demokratycznej, Towarzystwo Kultury Świeckiej im. Tadeusza Kotarbińskiego i Fundacja im. Róży Luksemburg.