Tysiące ludzi protestują w Karaczi przeciwko sobotniemu atakowi lotnictwa NATO, w którym zginęło 24 palestyńskich żołnierzy. Według anonimowych źródeł, przed atakiem siły Sojuszu i żołnierze afgańscy zostali ostrzelani od strony Pakistanu.
Władze w Islamabadzie twierdzą, że atak nie był niczym sprowokowany.
Na jaw wychodzą kolejne szczegóły dotyczące incydentu, który jest potężnym ciosem dla amerykańskich wysiłków na rzecz poprawy napiętych od dłuższego czasu stosunków z Pakistanem.
Anonimowy przedstawiciel zachodnich władz i wysoki rangą przedstawiciel afgańskich sił bezpieczeństwa powiedzieli agencji Reutera, że przed atakiem Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie i afgańscy żołnierze zostali ostrzelani od strony Pakistanu.
Światowe agencje piszą, że śmigłowce NATO, które wtargnęły w sobotę z Afganistanu na teren północno-zachodniego Pakistanu zaatakowały nie jeden, lecz dwa posterunki pakistańskiej armii.
Tymczasem przed konsulatem USA w Karaczi na południu Pakistanu zgromadziły się tysiące ludzi. Tłum skandował: "Precz z Ameryką". Młody mężczyzna wspiął się na mur, ogradzający budynek i umieścił pakistańską flagę na drucie kolczastym - donosi Reuters.
Ok. 500 członków największej partii fundamentalistów islamskich Jamaat-e-Islami przeprowadziło demonstrację w regionie plemiennym Mohmand, gdzie doszło do ataku. "Jedyną odpowiedzią jest dżihad" - wykrzykiwali.
"Był to tragiczny w skutkach niezamierzony incydent" - napisał w komunikacie sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, dodając, że całkowicie popiera prowadzone przez Sojusz śledztwo. ISAF przyznał w sobotę, że jest prawdopodobnie odpowiedzialny za ofiary wśród żołnierzy.
"Ustalimy, co się stało i wyciągniemy odpowiednie wnioski" - napisał Rasmussen.
Jednak zapewnienia te raczej nie ocieplą stosunków - ocenia Reuters. Wielu Pakistańczyków jest zdania, że prowadzona przez ich wojsko wojna z talibskimi bojownikami służy tylko interesom Zachodu i niszczy ich kraj.
"USA zadaje Pakistanowi kolejny cios w plecy" - pisze na pierwszej stronie dziennik "Daily Times".
W reakcji na incydent władze w Islamabadzie odcięły trasy, przez które do Afganistanu dociera aprowizacja wojsk NATO. Zażądały także od USA, by w ciągu 15 dni ich personel opuścił bazę sił powietrznych w pakistańskim Shamsi, która - jak podejrzewają - była wykorzystywana do prowadzenia operacji z udziałem samolotów bezzałogowych.